Ciąża w młodym wieku to nie problem.Ja zaszłam w ciążę jak miałam niecałe 18 lat.Myślałam że moi rodzice mnie powieszą,ale tak się nie stało.Urodziłam Wiktorkę w klasie maturalnej,skończyłam szkołe.Ojciec Wiki zostawił mnie jak Wiktorka miała 3 latka.Teraz mam wspaniałego męża,Wiktorka ma 5 latek i ma 3miesięcznego braciszka.Na koniec chcę tylko dodać że ciąża w W jakim wieku zaszłyście w pierwsza ciaze?, Rodzina i dziecko - Forum Gdańsk, Gdynia, Sopot. 31 jeden lat jak zaszlam w ciaze:) Nie sluchaj nikogo odnosnie Ciąża w wieku 40 lat: badania. W ramach Narodowego Funduszu Zdrowia kobiety w ciąży po 40. roku życia w uzasadnionych przypadkach mają prawo do bezpłatnych badań prenatalnych: USG genetyczne – określa ryzyko wystąpienia zespołu Downa, Edwardsa oraz innych wad rozwojowych m.in. cewy nerwowej, serca; test PAPP-A; test potrójny; Dziewczyny, przyszedl czas, ze w dość późnym wieku (33l), rozpoczęłam starania o ciążę. Jestes mloda. Majac 35 lat zaszlam w ciaze w tezecim cyklu kiedy przestalismy sie zabezpieczac Jak skominować L4?, zaszłam w ciąże i nie chcę pracować, Jak przekonać ginekologa do wystawiania L4? 5; Nie wiem kiedy zaszłam w ciąże - jak to możliwe? 0; Zaszłam w ciąże a chłopak mnie odtrąca, poradźcie! 1; Zaszłam w ciąże w wieku 45 lat 20; Czy po temperaturze ciała można rozpoznać ciażę? 25 Niektóre pary decydują się jednak na ciążę w wieku 40 lat. W takiej sytuacji warto się do niej odpowiednio przygotować. Kobieta powinna wykonać podstawowe badania takie jak: morfologia, poziom glikemii, cytologię czy USG piersi. USG przezpochwowe może dostarczyć informacji o ewentualnej obecności mięśniaków macicy czy innych . Dlaczego dojrzałe macierzyństwo wciąż wzbudza kontrowersje? Decyzja kobiet o późnym zajściu w ciążę to już poniekąd znak naszych czasów. Z pewnością nie powinno wydawać się niczym zaskakującym, a tym bardziej szokującym. Jednak wciąż u niektórych osób wywołuje silne emocje. Kobiety coraz częściej odciągają w czasie decyzję o macierzyństwie. Niedawno do ich grona dołączyła 45-letnia aktorka. Teraz szczęśliwą wiadomością podzieliła się z fanami Kinga Korta, gwiazda programu TVN Żony Hollywood. Spodziewa się swojego pierwszego dziecka. W sieci rozgorzała dyskusja. Wszystko dlatego, że wiek gwiazdy owiany jest tajemnicą. Niektórzy sugerują, że jest już po 50-tce. Co zarzucają jej internauci? Kinga Korta spodziewa się dziecka Na początku lutego Kinga Korta postanowiła się podzielić z fanami cudowną wiadomością. Na Instagramie opublikowała zdjęcie z ciążowym brzuszkiem. Opatrzyła je wyjątkowym opisem. „Chcieliśmy podzielić się piękną wiadomością ze wszystkimi. Wkrótce będziemy mieć nową miłość w naszym życiu. Czekanie na nasze dziecko napełniło nasze serca tak wielką miłością i radością!”, obwieściła. Wkrótce ona i jej mąż, amerykański biznesmen Chet, powitają na świecie swoje pierwsze dziecko. To spełnienie ich marzeń. Kinga Korta długo nie mogła zajść w ciążę. Już w trakcie show Żony Hollywood nawiązywała do tematu powiększenia rodziny i macierzyństwa. Z mężem starali się o dziecko kilka lat. „Myślę, że czynnikiem, dla którego nie mogę zajść w ciążę, są toksyny i chemia, jakie kiedyś nakładałam na siebie. Zrobiłam badania. Nie ma wytłumaczalnych powodów, dla których ja w tę ciążę nie mogę zajść. Bardzo staramy się o dziecko. Nie przewidziałam, że nie będę mogła zajść w ciążę. Naturalne metody są dla mnie najważniejsze, będę się starała, dopóki czas mi na to pozwoli”, zdradziła w jednym odcinków. Teraz przyszła mama wygląda kwitnąco, tryska energią i cieszy się każdym dniem w tym błogosławionym stanie. Kinga Korta w ogniu krytyki Jednak fakt, że gwiazda zdecydowała się na dziecko w późnym wieku wywołał w sieci ogromne kontrowersje. Do tej pory nie jest jasne, ile tak naprawdę ma lat. Pod niektórymi zdjęciami, na których Kinga Korta prezentuje swoje ciążowe krągłości, pojawiły się krytyczne komentarze. Internauci zarzucają jej egoizm i za wszelką cenę próbują przekonać do tego, że dojrzałe macierzyństwo wiążę się z wieloma zagrożeniami. „Czy Pani zdaje sobie sprawę z tego, że gdy pani dziecko będzie mieć 20 lat, pani będzie mieć 70? Nie chcę nikogo obrażać, ale nie wiem, czy pani zdaje sobie z tego sprawę, że kiedy ono będzie wchodzić w dorosłe życie będzie pani najbardziej potrzebować?”, głosi jeden z komentarzy. „Tak czy siak nie jest Pani pierwszej młodości..mimo że jest Pani zadbana, po zabiegach itd... 30 lat Pani nie ma, czasu się nie oszuka... Tak czy inaczej na dziecko nie jest już Pani "za młoda, ale nie mówię tego złośliwie, stwierdzam fakt. Pani życzę dystansu więcej do się siebie i zdrowej, pięknej dzidzi”, dodaje ktoś inny. Znalazły się jednak osoby, które stanęły w jej obronie. Podkreślały, że ciąża niezależnie od wieku stanowi ryzyko zarówno dla matki, jak i dziecka. A niektóre matki dzielą się z gwiazdą własnymi doświadczeniami. „Urodzilam w wieku 37 lat zdrowego slicznego chlopczyka. Ludzie mowili, ze nie powinnam bo nie ten wiek.🤔😉”, pisze jedna z fanek. „Hejterzy- znajdzie inny obiekt hejtu. Dziecko to zawsze radość . Nie rozumiem wypominania wieku- zajmijcie sie soba!!!! Czekamy na pierwsze dziecko zony Hollywood”, dodaje kolejna. Pani Kindze serdecznie gratulujemy! A jakie jest Wasze zdanie na temat dojrzałego macierzyństwa? 1/6 Copyright @Instagram/@Kinga Korta 1/6 Kinga Korta w ciąży. Dlaczego późne macierzyństwo wzbudza wciąż tyle emocji? 2/6 Copyright @Instagram/@Kinga Korta 2/6 Kinga Korta w ciąży. Dlaczego późne macierzyństwo wzbudza wciąż tyle emocji? 3/6 Copyright @Instagram/@Kinga Korta 3/6 Kinga Korta w ciąży. Dlaczego późne macierzyństwo wzbudza wciąż tyle emocji? 4/6 Copyright @Instagram/@Kinga Korta 4/6 Kinga Korta w ciąży. Dlaczego późne macierzyństwo wzbudza wciąż tyle emocji? 5/6 Copyright @Instagram/@Kinga Korta 5/6 Kinga Korta w ciąży. Dlaczego późne macierzyństwo wzbudza wciąż tyle emocji? 6/6 Copyright @Instagram/@Kinga Korta 6/6 Kinga Korta w ciąży. Dlaczego późne macierzyństwo wzbudza wciąż tyle emocji? 1 godzinę temu, Gość Iwona_44 napisał: nie jestem dobrą kandydatką na matkę. Spieprzyłam na całej linii wychowanie pierwszego dziecka; To nie oznacza, że jesteś złą matką. Mądrość człowieka polega nie na tym, że nie popełnia błędów, ale na tym, że wyciąga z nich wnioski. Już wiesz w czym nawaliłaś, co wymaga poprawy, nad czym popracować. To teraz nie spieprz sprawy. 1 godzinę temu, Gość Iwona_44 napisał: jednak nikt nie chce wychować dziecka na kogos, kto pobije drugiego człowieka i za bardzo go to nie ruszy. Zauważ, że wychowanie leży po obu stronach, nie tylko matki. Oboje z mężem pewnie daliście plamę na pewnej płaszczyźnie, tak więc nie kamieniuj siebie, bo to niesprawiedliwe. Wychowują przecież oboje rodzice. 1 godzinę temu, Gość Iwona_44 napisał: pojawienie się dziecka zburzy wszystko. Dlaczego? Skoro masz stałą, dobrą pracę, zabezpieczony byt, to co zburzy? 1 godzinę temu, Gość Iwona_44 napisał: Nie, nie chcę budowac nowych związków, nie myslę o zawarciu żadnej poważnej znajomosci, czyli zamieszkanie razem, tworzenie wspólnie rodziny. Nie, nie, nie. Jednak uważam, że ojciec dziecka powinien wiedzieć o ciąży i skoro się spotykacie to przecież i tak się dowie. Nie możesz tego ukryć, choćby ze względu na dziecko, które ma prawo znać ojca. Nawet jeśli nie zamieszkacie razem, jeśli ojciec będzie dochodzący, to lepsze niż niewiedza. 1 godzinę temu, Gość Iwona_44 napisał: Wiem, że decyzja należy do mnie, Życzę podjęcia rozsądnej decyzji 🙂 Według Baby Center, szansa na poczęcie w wieku 46 lat w porównaniu ze średnią roczną liczbą ciąż na cykl wynosi mniej niż 5 procent. Ta niewielka szansa na płodność nie dotyczy tylko liczby jaj, które kobieta ma, ale także z powodu jaj uwolnionych przez jajniki w tym wieku, prawdopodobnie ma anomalie chromosomalne. Baby Center twierdzi, że prawdopodobieństwo poczęcia po 44. roku życia jest bardzo minimalne, ale stosowanie terapii płodności, jaj dawcy lub zamrożonych jaj zwiększa szanse poczęcia. Używanie jaj dawcy jaja oznacza, że ​​poronienie i problemy chromosomalne tej grupy wiekowej są stosowane do kobiety niosącej dziecko. Rodzicielstwo twierdzi, że odsetek kobiet w wieku 45 do 49, które mają dzieci, wynosi 0,03, a posiadanie dziecka w tym wieku jest trudniejsze ze względu na obciążenie serca i dodatkowe obciążenie powodujące obciążenie starszych mięśni i stawów. Ponad połowa ciąż kobiet po 45. roku życia zakończyła się poronieniem. Po ukończeniu 45 lat szansa na poród niemowlęcia z zespołem Downa wzrasta do 1 na 30, a istnieje 1 na 21 szansa na dziecko z nieprawidłowością chromosomową. AUTORWIADOMOŚĆ Autorytet Postów: 6355 7490 Wysłany: 30 stycznia 2013, 16:23 My staramy sie od lipca 2012 badalismy sie - jestesmy zdrowi- bierzemy witaminy ale nie wiem co sie dzieje ze nie zachodze w ciaze.. jestem to psychika?ale jak tu nie myslec i sie wyluzowac? Co wy zrobilyscie ze wreszcie wam sie udalo? Nayya lubi tę wiadomość [konto usunięte] Wysłany: 30 stycznia 2013, 17:08 Kochana ... Starasz się pół roku. Wiem, dla Ciebie jest to mega długi czas. Ja się staram 2 lata, z jednym poronieniem w tle, jestem zdrowa od góry do dołu, maż także, a dziecka jak nie ma tak nie ma. Może z czasem poznasz dziewczyny na forum, które starają się po 6 lat, niektóre dłużej, niektóre krócej. Jest Nas tu mnóstwo, które mają dłuższy staż niż ty. Wystarczy, ze popatrzysz sobie w wykresy staraczek, a uświadomisz sobie, ze zajście to nie takie hop siup jak by mogło się wydawać. Musisz troszkę wrzucić na luz, bo jedne zachodzą w bardzo szybkim czasie, innym zajmuje to trochę więcej czasu. Musisz uzbroić się w cierpliwosć. Dzisiejsza porada dnia: Postaraj się nie być zbyt niecierpliwa w stosunku do terminu zajścia w ciążę. Według eksperta doktora Raymond Chang z Kliniki leczenia problemów z płodnością (Center for Reproductive Medicine and Infertility) dobrze jest traktować zachodzenie w ciąże jak los wygrany na loterii - ucieszyć się jeśli się zdarzy, ale nie oczekiwać, że od razu na pewno wygrasz. A zatem zoptymalizuj wszystkie możliwe czynniki sprzyjające zajściu w ciążę (upewnij się, że oboje z partnerem jesteście zdrowi i że wiesz kiedy jest najlepszy czas maksymalizujący Wasze szanse na poczęcie), a następnie „stań z boku”, bądź otwarta i pozwól naturze robić swoje. POZDRAWIAM Wiadomość wyedytowana przez autora 30 stycznia 2013, 17:10 agula, iśka, Muska, mauysia, Dodi, Marti, samira, Fedra, basiulkaa_89, kasjja, Sergi, mychowe, Magnolka, Foto_Anna, Enigma 34 lubią tę wiadomość [konto usunięte] Wysłany: 30 stycznia 2013, 17:14 Przeczytałam przed chwilą, że nie masz styczności z testami owu. Zakup je, jeżeli nie mierzysz temperatury, to zaopatrz się również w termometr, mierz rano temperaturę zawsze o tej samej porze, prowadź wykres, poczytaj trochę na ten temat, a może wtedy się uda. mychowe, weronika86 lubią tę wiadomość sylwiunia Autorytet Postów: 893 318 Wysłany: 30 stycznia 2013, 18:45 dokładnie tak jak radzi Rucia obserwuj swoje ciało, będziesz wiedzieć kiedy jest ten czas najbardziej płodny, ja już staram się ponad dwa lata, co prawda mam pewne problemy Wiadomość wyedytowana przez autora 30 stycznia 2013, 18:47 "Nadzieja za­wiera w so­bie światło moc­niej­sze od ciem­ności, ja­kie pa­nują w naszych sercach".Jan Paweł II [konto usunięte] Wysłany: 30 stycznia 2013, 18:47 sylwia1985 wrote: My staramy sie od lipca 2012 badalismy sie - jestesmy zdrowi- bierzemy witaminy ale nie wiem co sie dzieje ze nie zachodze w ciaze.. jestem to psychika?ale jak tu nie myslec i sie wyluzowac? Co wy zrobilyscie ze wreszcie wam sie udalo? kochana ja kilka lat się staram!!! zdrowa jestem chłop zdrowy i nic nie wychodzi!!!Mój Gin powiada że zawsze tylko szczęścia brak!! Powodzenia!! malajka lubi tę wiadomość sylwia1985 Autorytet Postów: 6355 7490 Wysłany: 30 stycznia 2013, 18:48 tylko ze ja wiem dokladnie kiedy mam owulke poniewaz mam rozciagliwy sluz i boli mnie podbrzusze i piersi jak na lekarz gin powiedzial ze mi dobrze bo znam dni swojej owulacji a inne musza testy robic sylwia1985 Autorytet Postów: 6355 7490 Wysłany: 30 stycznia 2013, 18:49 a zreszta my kochamy sie 3 razy w tygodniu wiec napewno powinnismy treafic poniewaz plemniki moga zyc kilka dni a jednak w ciaze nie zachodze-moze psychika? [konto usunięte] Wysłany: 30 stycznia 2013, 19:07 sylwia1985 wrote: a zreszta my kochamy sie 3 razy w tygodniu wiec napewno powinnismy treafic poniewaz plemniki moga zyc kilka dni a jednak w ciaze nie zachodze-moze psychika? Sylwunia może i psychika swoje robi!! Ja też wiem kiedy dokładnie owulkę mam i nawet przez monitoring potwierdzoną miałam i nic z tego nie wyszła wiec w lutym decydujemy się na inseminację!! Gunia Autorytet Postów: 670 2201 Wysłany: 3 lutego 2013, 18:39 Hej... zdecydowałam się prowadzić wykres w internecie bo w dzisiejszych czasach tak jest prościej niż ręcznie rozrysować różne malunki... Ten miesiąc jest jakiś dziwny, niby jestem oswojona z termometrem, a codzień rano czułam się, jak np. na rozmowie o pracę, hihi, moja tempka jest okropna, ale od przyszłego cyklu mam postanowienie się nie streosować- toż termometr mnie nie zje, a za niewłaściwą temperaturę nikt mnie nie skarci:) Ale ja nie o tym... tak sobie czytam Was... i się zastanawiam (wyżalić się właściwie chciałam), jak możliwe jest zjawisko tzw. "wpadki"?! Znamy to z przeróżnych opowiadań, koleżanek ze studiów, koleżanki Mamy opowiadały, itd., No ale jak?! Czy wiek 15-23 ma znaczenie? Czy młodzież = równa się = wpadka? Czy naprawdę trzeba być takim ignorantem (przepraszam, jeśli kogoś obraziłam) by nie znać biologii na tyle, żeby nie wiedzieć, że tuż po miesiączce do ok. 8-10 dni przed następną mogą być dni płodne?! Od kiedy na biologii, w II klasie LO (a może I?) miałam lekcje o cyklu rozrodczym (nie mówię o tym co było w 5 klasie podstawówki) zaczęłam interesować się swoim ciałem, to było fascynujące, a zaczęłam współżyć hen daleko po tych lekcjach. (a za czasów tamtych miałam jeszcze super śluz... ech, marzenia) jak to możliwe, że niektóre "wpadają" na dyskotece z nieznajomym, a inne, pragnące dziecka czekają na nie latami?! Dla mnie to niepojęte, normalnie "nie kumam" i nawet ostatnio szklag mnie trafia, że "brzuszek to tak niechcący" Grrrrrr....!!! Przepraszam, chyba zbyt wybuchowo potraktowałam temat Jeszcze na koniec dodam, co mnie skłoniło do napisania posta - pare lat temu, gdy skarżyłam się ginekologowi na niemiłosierny ból piersi, najpotworniejszy jaki miałam (a piersi mi dokuczają - mniej lub bardziej - ale przez cały cykl) że nabrzmiałe, że chodzić nie mogę, śpię na stojąco, nie mówiąc o podbiegnięciu a On się tak uroczo uśmiechnął, jak Anioł, i powiedział - powinna sie pani cieszyć, to znaczy, że jest pani bardzo płodna"... I o, wykrakał, płodna byłam dopóki nie zapragnęliśmy mieć Dziecka:( (Co ciekawsze, lekarz ten pracuje w Klinice Leczenia Niepłodności, a poszłam do niego z wizytą bo go lubię, ale po tym tekście jego nie pokazałam mu się na oczy - zła jestem i tyle:)) Wiadomość wyedytowana przez autora 3 lutego 2013, 18:54 samira, iśka, Justin34, polarmiś, Matylda36, mychowe, Magnolka, Izolda371 lubią tę wiadomość ... 21 cykl na Ovu. A w dupę z tym... [konto usunięte] Wysłany: 3 lutego 2013, 19:55 sylwia1985 wrote: tylko ze ja wiem dokladnie kiedy mam owulke poniewaz mam rozciagliwy sluz i boli mnie podbrzusze i piersi jak na lekarz gin powiedzial ze mi dobrze bo znam dni swojej owulacji a inne musza testy robic Sylwia ja też wiem, kiedy mam owulkę, widzę kiedy mam rozciągliwy śluz, a pomimo tego w ciążę nie zachodzę. samira lubi tę wiadomość Eavonne Autorytet Postów: 284 201 Wysłany: 4 lutego 2013, 09:43 Gunia wrote: Hej... zdecydowałam się prowadzić wykres w internecie bo w dzisiejszych czasach tak jest prościej niż ręcznie rozrysować różne malunki... Ten miesiąc jest jakiś dziwny, niby jestem oswojona z termometrem, a codzień rano czułam się, jak np. na rozmowie o pracę, hihi, moja tempka jest okropna, ale od przyszłego cyklu mam postanowienie się nie streosować- toż termometr mnie nie zje, a za niewłaściwą temperaturę nikt mnie nie skarci:) Ale ja nie o tym... tak sobie czytam Was... i się zastanawiam (wyżalić się właściwie chciałam), jak możliwe jest zjawisko tzw. "wpadki"?! Znamy to z przeróżnych opowiadań, koleżanek ze studiów, koleżanki Mamy opowiadały, itd., No ale jak?! Czy wiek 15-23 ma znaczenie? Czy młodzież = równa się = wpadka? Czy naprawdę trzeba być takim ignorantem (przepraszam, jeśli kogoś obraziłam) by nie znać biologii na tyle, żeby nie wiedzieć, że tuż po miesiączce do ok. 8-10 dni przed następną mogą być dni płodne?! Od kiedy na biologii, w II klasie LO (a może I?) miałam lekcje o cyklu rozrodczym (nie mówię o tym co było w 5 klasie podstawówki) zaczęłam interesować się swoim ciałem, to było fascynujące, a zaczęłam współżyć hen daleko po tych lekcjach. (a za czasów tamtych miałam jeszcze super śluz... ech, marzenia) jak to możliwe, że niektóre "wpadają" na dyskotece z nieznajomym, a inne, pragnące dziecka czekają na nie latami?! Dla mnie to niepojęte, normalnie "nie kumam" i nawet ostatnio szklag mnie trafia, że "brzuszek to tak niechcący" Grrrrrr....!!! Przepraszam, chyba zbyt wybuchowo potraktowałam temat Jeszcze na koniec dodam, co mnie skłoniło do napisania posta - pare lat temu, gdy skarżyłam się ginekologowi na niemiłosierny ból piersi, najpotworniejszy jaki miałam (a piersi mi dokuczają - mniej lub bardziej - ale przez cały cykl) że nabrzmiałe, że chodzić nie mogę, śpię na stojąco, nie mówiąc o podbiegnięciu a On się tak uroczo uśmiechnął, jak Anioł, i powiedział - powinna sie pani cieszyć, to znaczy, że jest pani bardzo płodna"... I o, wykrakał, płodna byłam dopóki nie zapragnęliśmy mieć Dziecka:( (Co ciekawsze, lekarz ten pracuje w Klinice Leczenia Niepłodności, a poszłam do niego z wizytą bo go lubię, ale po tym tekście jego nie pokazałam mu się na oczy - zła jestem i tyle:)) Ja tez tak jak ty Mam Żal do swiata ze jest niesprawiewdliwy!!!!!!!! Dlaczego??????? Nigdy się z tym nie pogodze!!! A poza tym jakby nie było wpadek to bynajmniej w mojej okolicy nie było by bardzo dużo slubow. Gdyz przeważnie ci którzy wpadli musieli się chajtnac!! Ale chociaż ksiądz zadowolony:-)) Nic nie zrobisz a stres pieknosci szkodzi! Izolda371 lubi tę wiadomość jooo Koleżanka Postów: 37 21 Wysłany: 4 lutego 2013, 11:10 Ja może nie na temat ale jak sobie tak czytam te wpisy to mi troche lżej ( może to troche nie ładnie) widze, że nie jestem sama ani jakaś inna tylko wiele kobiet ma problemy z zaciążeniem i chociaż przyczyn-diagnoz jest mnóstwo to myśle że przoduje stres i psychika w dzisiejszym świecie. Ps dla równowagi czytam też wpisy tych którym się udało;) Magda421, iśka lubią tę wiadomość Magda421 Koleżanka Postów: 50 72 Wysłany: 15 lutego 2013, 06:17 Cześć dziewczynki. Mnie udało się zajść w ciążę w dziewiątym cyklu starań - właśnie dwa dni temu się o tym dowiedziałam. Na początku cyklu w którym zaszłam w ciążę byłam u mojej pani doktor żeby sprawdzić co jest nie tak bo osiem razy nic się nie udało. Ona pobadała mnie i stwierdziła że jest wszystko ok. Poprosiłam ją jednak o jakieś leczenie - sugerowałam coś na wzmocnienie owulacji bo obawiałam się że pęcherzyk dojrzewa ale nie dochodzi do jego pęknięcia. Pani doktor stanowczo odmówiła. Stwierdziła że leczenie dopiero po roku bezowocnych starń. Troszkę się na nią pozłościłam i postanowiłam przestać się starać o ciążę a tym samym udowodnić jej za kilka cykli że to leczenie faktycznie było mi wtedy potrzebne. No i chyba tego było mi właśnie potrzeba. Luz, odpuszczenie, kochanie się bez konkretnego celu a tylko dla przyjemności. Wczoraj u niej byłam i śmiałyśmy się z tych moich starań. Ale jeszcze kilka tygodni wcześniej wcale do śmiechu mi nie było. Życzę więc wszystkim odpoczynku od starań i cierpliwości Nina, jooo, kopciuszek126, Nina82, Libra, iśka, Fedra, basiulkaa_89, kasjja, Justin34, mychowe, Fasolinka lubią tę wiadomość file:///C:/Users/Magda/Desktop/Karolek/ Kleopatra Autorytet Postów: 4163 5429 Wysłany: 15 lutego 2013, 14:00 Niestety muszę napisać to samo. O pierwsze dziecko starałam się rok i strasznie się spinałam. W grudniu wyluzowałam bo w styczniu miałam mieć robione badanie na drożność jajowodów i co? zaszłam w ciąże Teraz starałam się 7 cykli i to samo, sex w dni płodne i monitoring cyklu u gin. Mimo że kochaliśmy się dokładnie w potwierdzoną owulacje nic z tego. Pomyślałam że odpuszczę bo R się zaczął denerwować na te moje schizy i oto jestem w 7 tyg ciąży Nie znam recepty na to jak się wyluzować ale na własnym przykładzie mogę powiedzieć że to działa agaciaz, Magda421, Nina, Nina82, iśka, Fedra, kasjja, Justin34, kiti, agania lubią tę wiadomość Wiktor 2010, Maksymilian 2013, Mikołaj 2017 zaba25 Przyjaciółka Postów: 179 49 Wysłany: 15 lutego 2013, 20:12 my jakis 6-7 miesiecy przed slubem przestalismy sie zabezpieczac, pozniej przez rok powazne staranka. Przechodzilam co cykl katusze, chodzilismy po lekarzach, wkoncu trafilam na ziola pilam je miesiac i udalo sie- dodam, ze wlasnie w tym szczesliwym miesiacu mielismy przeprowadzke do nowego mieszkania i troche nie mialam czasu myslec o staraniach chyba wyluzowalam i sie udalo. Teraz 9 miesiac i nic,jakos nie spinam sie jak przy pierwszej ciazy ale i tak ciagle o tym mysle. iśka lubi tę wiadomość Julia Dla ciebie zyje aniolek [*] 20/06/2012 6tc aniolek [*] 02/08/2014 4/5tc aniolki [*] 23/10/2014 8tc [konto usunięte] Wysłany: 16 lutego 2013, 15:56 Po prostu założyłam wykres temperatur Polecam też mikroskop owulacyjny, koleżanka ma - chyba mniej kłopotliwe niż codzienne mierzenie temperatury o tej samej porze. [konto usunięte] Wysłany: 16 lutego 2013, 16:13 Rucia wrote: sylwia1985 wrote: tylko ze ja wiem dokladnie kiedy mam owulke poniewaz mam rozciagliwy sluz i boli mnie podbrzusze i piersi jak na lekarz gin powiedzial ze mi dobrze bo znam dni swojej owulacji a inne musza testy robic Sylwia ja też wiem, kiedy mam owulkę, widzę kiedy mam rozciągliwy śluz, a pomimo tego w ciążę nie zachodzę. sylwia i reszta dziewczyn rozciągliwy śluz nie oznacza ze będzie owulacja tylko czas płodny ale nie jej wystąpienie tak samo jak ból podbrzusza i jajników to tylko odczucia subiektywne ..a ty na pewno nie wiesz ze w tym momencie pękną pęcherzyk... cyt : "" Moment jajeczkowania nie jest możliwy do samodzielnego zaobserwowania przez kobietę, a jedynie podczas monitoringu USG jajników. Obserwowane wskaźniki płodności (zmiany śluzu szyjkowego, zmiany samej szyjki macicy oraz wzrost podstawowej temperatury ciała) nie wskazują na moment owulacji. Stanowią natomiast informację o kresie płodnym w danym cyklu. Pewien procent kobiet zauważa także zespół typowych dla siebie objawów, pojawiających w okolicach jajeczkowania, jak np. tzw. ból owulacyjny, zatrzymanie wody w organizmie, zaparcia, zmiany skórne. Są to wszystko symptomy świadczące o trwającym okresie płodnym. Sama informacja o dokładnym momencie owulacji jest jednak całkowicie zbędna, jeśli chodzi o praktykę dnia codziennego w kwestii planowania lub odkładania poczęcia dziecka. Ważniejsze od określenia czasu samej owulacji, jest określenie czasu, w którym plemniki są w stanie przeżyć w organizmie kobiety i dotrzeć w głąb narządów rodnych na spotkanie z komórką jajową zdolną jeszcze do zapłodnienia. Wyznaczeniem tego okresu płodnego zajmują się współczesne metody naturalnego planowania rodziny, inaczej zwane metodami rozpoznawania płodności. "" Wiadomość wyedytowana przez autora 16 lutego 2013, 16:16 iśka, albinoina lubią tę wiadomość Agnieszka Autorytet Postów: 703 550 Wysłany: 25 lutego 2013, 09:52 Fakt ciężko jest się wyluzować i nie myśleć, ale dużo od tego zależy o czym przekonałam się na własnym przykładzie, przez 3 cykle brałam clo i w 3 dostałam skierowanie na badanie hsg, także po mimo starań byłam już psychicznie przygotowana na to badanie, a tu niespodzianka w postacie 2 kresek czego życzę wszystkim starającym się Aniołki 8tc [*] kochamy, tęsknimy, pamiętamy. Amicizia Autorytet Postów: 2578 2367 Wysłany: 25 lutego 2013, 10:11 dokładnie trzeba się odprężyc, wyluzowac i o ile neiprzeszkód medycznych to serduszkoawnie z miłosci i orzyejmnosc daje efekt, a nawet czestotliwosc nie ma znaczenia bo mozna sie wstrzelic idealnie tak jak my, bylam chora nie staralismy sie owulka sie przeunela i zielona kropka na wykresie AGA 30, Paula90, kasjja lubią tę wiadomość [konto usunięte] Wysłany: 25 lutego 2013, 10:34 witam jestem tu nowa, i muszę sie tez wygadac... my z mężem jesteśmy po slubie prawie 3 lata staramy sie tyle samo o dzidzie ale nie wychodzi.. oboje jesteśmy zdrowi nic nam nie dolega a pomimo tego nic z tego wczesniej zawładnęła mna moja psychika bo tak bardzo chciałam zostać mamą, teraz nadal chcę zostać mamą ale juz nie daje porwać się mojej psychice i staramy się nadal trzymajcie kciuki zobaczymy jak będzie teraz... ale jedno wiem Napewno się nie poddamy pozdrawiam was wszsytkie i trzymam za was kciuki kasjja lubi tę wiadomość fot. Adobe Stock, Kekyalyaynen Kiedy ponad 2 lata temu dowiedziałam się, że zostanę matką, byłam w szoku. Przez myśl mi nawet nie przeszło, że to możliwe. Tyle lat staraliśmy się o dziecko. Oczywiste więc było, że dla maleństwa zrobię wszystko, co tylko się da, nawet jak ktoś ma inne zdanie. I słusznie. Byłam w 10. tygodniu ciąży Ginekolog wypalił jak z armaty, a ja dosłownie popłakałam się ze szczęścia. Chociaż trzeba przyznać, że byliśmy z Pawłem trochę przestraszeni, bo w naszym wieku – ja mam 43 lata, a mąż 45 – to ludzie już raczej na wnuki się powoli szykują. Ale gdy ochłonęliśmy, ogarnęła nas dzika fala radości. Cieszyliśmy się, że nasze marzenia o rodzicielstwie, choć bardzo późno, wreszcie miały się spełnić. Kilka dni później przekazaliśmy radosną wiadomość naszym najbliższym. Wszyscy byli oczywiście zachwyceni. Gratulowali nam, życzyli szczęśliwego rozwiązania. W największą euforię wpadła jednak teściowa. Od razu zapowiedziała, że urządza z tej okazji uroczysty obiad na naszą cześć i nie ma mowy, żebyśmy odmówili. Trochę mi się nie uśmiechała jazda ponad 200 kilometrów na wieś, do rodzinnego domu Pawła, ale przyjęłam zaproszenie. Nie chciałam sprawiać jej przykrości. Od lat z utęsknieniem czekała na wnuka Nic więc dziwnego, że chciała okazać swoją radość. A u niej wiązało się to zawsze z rodzinnym spotkaniem przy suto zastawionym stole. Teściowa, tak jak się spodziewałam, przyjęła nas iście po królewsku. Przygotowała pyszne potrawy, zaprosiła też mnóstwo gości. Miałam wrażenie, że przy stole siedzą wszyscy dalsi i bliżsi krewni Pawła. Głównym tematem rozmów było oczywiście dziecko, którego się spodziewałam. – No, moja droga, teraz musisz o siebie bardzo dbać. Nie obraź się, ale w twoim wieku pierwsza ciąża to jednak pewne ryzyko – powiedziała w pewnym momencie teściowa. – Nie obrażę się, bo nie ma o co. Sama wiem, ile mam lat. I dlatego w najbliższym czasie zamierzam zrobić badania prenatalne – odparłam z uśmiechem. Byłam pewna, że odpowie uśmiechem i pochwali mnie za odpowiedzialność. Tymczasem ona poczerwieniała. – A po co ci takie badania? – zapytała podniesionym głosem. Goście natychmiast zamilkli i zaczęli przysłuchiwać się naszej rozmowie. – Jak to po co? Po prostu chcę wiedzieć, czy z maleństwem wszystko w porządku… – zaczęłam tłumaczyć. – Akurat! – przerwała mi. – Już ja wiem, po co kobiety je robią! Żeby mieć pretekst do pozbycia się dziecka! Nie chcesz być matką?! – patrzyła na mnie z wściekłością. – Ależ oczywiście, że chcę… – wykrztusiłam zaskoczona atakiem. – W takim razie ani mi się waż iść na te diabelskie badania! W naszej rodzinie kobiety ich nigdy nie robiły i rodziły same zdrowe dzieci. Trzeba wierzyć, że z tobą będzie tak samo! – A jak nie? – nie poddawałam się. – To trudno. Co ma być, to będzie. Każde dziecko, nawet chore, to dar. Trzeba zdać się na łaskę boską i modlić się, żeby wszystko było w porządku, prawda? – zwróciła się do gości. Przytaknęli jej skwapliwie, a potem zarzucili mnie mrożącymi krew w żyłach opowieściami. „Naprawdę chcesz ryzykować? Po co wywoływać wilka z lasu! To nie po bożemu!” – przekrzykiwali się jeden przez drugiego. Po godzinie byłam już tak przerażona, że nie chciałam dłużej tego słuchać. – No dobrze, nie pójdę. Macie rację, co ma być, to będzie – powiedziałam, by zakończyć temat. Goście zamilkli, a teściowa się rozpromieniła. – To właśnie chciałam usłyszeć. Cieszę się, że zmądrzałaś – przytuliła mnie, choć nie miałam ochoty, żeby w ogóle mnie dotykała. Gdy wieczorem odjeżdżaliśmy zapakowała nam do bagażnika mnóstwo jedzenia. – Wszystko świeżutkie, bez żadnej chemii. Musisz teraz dobrze się odżywiać i dużo odpoczywać. To wystarczy, by dziecko było zdrowe. O niczym innym nie myśl. Pamiętaj! – pogroziła mi palcem. Obiecałam, że będę pamiętać. Po powrocie do domu nie mogłam zasnąć Paweł chrapał w najlepsze, a ja biłam się z myślami. Przed wizytą u teściowej byłam przekonana o konieczności zrobienia badań. Chciałam wiedzieć, czy maleństwu nic nie grozi, a jeśli jest chore, co można zrobić, by miało szanse na normalne życie. Po spotkaniu rodzinnym ogarnęły mnie jednak wątpliwości. Może lepiej nie wiedzieć i przyjąć to, co Bóg da? Byłam tak skołowana, że aż zadzwoniłam do swojej najlepszej przyjaciółki, Dagmary. Gdy usłyszała, w czym rzecz, natychmiast na mnie napadła. – Pamiętasz, co sobie obiecałaś, gdy dowiedziałaś się, że jesteś w ciąży, idiotko?! – krzyknęła. – Że będę odpowiedzialną i rozsądną matką – wykrztusiłam. – No właśnie! To kwestia odpowiedzialności! Jesteś w grupie ryzyka, więc powinnaś skorzystać z możliwości, jakie daje współczesna medycyna. Kto wie, może dzięki temu uratujesz swojemu dziecku życie? – ciągnęła. Później zapytałam ją, czy mówiąc to, miała jakieś złe przeczucia związane z moim maleństwem. Zaprzeczyła. Przyznała, że to był tylko kolejny argument, który miał przekonać mnie do badań. I – trzeba przyznać – przekonał. Na szczęście. Badania zrobiłam tydzień później, w prywatnej klinice Nie powiedziałam o tym nawet mężowi. Po rodzinnym spotkaniu Paweł uznał, że ostatecznie z nich zrezygnowałam i wolałam, żeby na razie tak zostało. Nie chciałam kolejnych wątpliwości i pytań w stylu: a może jednak mama i kuzyni mają rację? Usłyszałam, że jak będą wyniki, to ktoś zadzwoni. Telefon odezwał się po 2 tygodniach. Szłam do kliniki w świetnym humorze, bo poranne mdłości wreszcie się skończyły. Byłam pewna, że to będzie krótka wizyta. Lekarz z uśmiechem oświadczy, że płód nie ma żadnych wad. Po wejściu do gabinetu od razu zorientowałam się, że coś jest nie tak. Lekarz wcale się nie uśmiechał. Wpatrywał się z poważną miną w leżące przed nim papiery. Wreszcie podniósł wzrok. – Mam dla pani dwie wiadomości: dobrą i złą. Od której mam zacząć? – zapytał. – Niech pan sam wybierze – wykrztusiłam z wielkim trudem. – W takim razie zacznę od tej gorszej. Podejrzewam, że pani synek – bo to chłopiec – ma wadę serca… – powiedział. Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Czyżby ostrzeżenia teściowej i kuzynów Pawła okazały się prawdziwe? – To niemożliwe! Niech pan powie, że to nieprawda! – 100-procentowej pewności pani dać nie mogę, ale istnieje duże prawdopodobieństwo, że będzie żył i będzie zdrowy… I to jest ta dobra wiadomość – dotarł do mnie jego głos. Natychmiast wstąpiła we mnie nadzieja. – Naprawdę? Ale jak? Jakim cudem? – Bo jeszcze przed jego narodzinami lekarze będą obserwować i wiedzieć, z czym mają do czynienia. I odpowiednio się do tego przygotują – uśmiechnął się. Nie pamiętam, czy o coś jeszcze pytałam, zanim wyszłam z gabinetu. Wiem tylko, że w pewnym momencie znalazłam się w parku otaczającym klinikę. Usiadłam na najbliższej ławce i próbowałam zebrać myśli. Moje dziecko jest chore? Ale może być zdrowe? Dzięki temu, że zrobiłam badania? Czyli jednak postąpiłam słusznie? Targało mną tyle uczuć, że nie byłam w stanie ruszyć się z miejsca. Nie zastanawiając się, zadzwoniłam do męża. – Musisz po mnie przyjechać – wykrztusiłam i podałam mu adres kliniki. – O Boże, a co ty tam robisz? Coś się stało z naszym dzieckiem? Kasiu, mów! – miał przerażony głos. – Nie, wszystko dobrze… To znaczy niedobrze, bo ma wadę serca. Ale lekarz mówi, że będzie dobrze… Zresztą powiem ci wszystko, jak się pojawisz… Teraz nie mam siły – rozłączyłam się. Paweł utknął w korku, więc przyjechał dopiero po godzinie. Zdążyłam nieco ochłonąć. Kiedy usiadł obok mnie na ławce, byłam już gotowa do rozmowy. Opowiedziałam mu o badaniach i o tym, co usłyszałam od lekarza. Był trochę zły, że poszłam do kliniki w tajemnicy, ale zaraz potem przyznał, lekko zawstydzony, że gdybym mu powiedziała o swoich planach, toby protestował jak matka i ci wszyscy kuzyni i kuzynki. – Te ich ostrzeżenia podziałały mi na wyobraźnię. Zaraz zadzwonię do matki! Niech wie, jak się pomyliła! – złapał za telefon. – Ani mi się waż! Powiemy jej, jak już wszystko dobrze się skończy. Na razie gwarancji nie ma. Nie chcę, żeby potem mówiła, że to kara za badania – zbierało mi się na płacz. Mąż mocno mnie przytulił. – Nie powiem ani słowa. Przysięgam. A o naszego syna się nie martw. Będzie walczył. To moja krew – wypiął dumnie pierś. Nie wiem dlaczego, ale ogarnął mnie wtedy dziwny spokój. Zaczęłam wierzyć, że wszystko będzie dobrze. Przez następne tygodnie byłam pod stałą kontrolą W państwowym szpitalu, bo na prywatną klinikę nie było nas stać. Diagnoza była już jednak postawiona. Zrobiono mi kolejne badania, które pozwoliły bardzo dokładnie określić, jaką wadę ma moje dziecko. I dzięki odpowiednim lekom utrzymywać go przy życiu do czasu rozwiązania. Kiedy synek przyszedł na świat przez cesarskie cięcie, na sali obok czekał już zespół specjalistów, którzy zajęli się jego chorym serduszkiem. Operacja trwała 3 godziny i zakończyła się sukcesem. – Gratuluję rozsądku i odpowiedzialności. Gdyby nie szczegółowe badania, państwa synka nie byłoby pewnie z nami. Nie przeżyłby naturalnego porodu – powiedział mi jeden z chirurgów. A ja pomyślałam, że jak już wyjdę ze szpitala, to natychmiast pojadę do Dagmary. Podziękować jej za to, że przemówiła mi do rozumu i rozwiała wątpliwości. Jasio, bo tak daliśmy na imię synkowi, spędził w szpitalu 4 tygodnie. Ale już 3. dnia po operacji było wiadomo, że przeżyje i co najważniejsze, będzie zupełnie zdrowy. Pozwoliłam wtedy zadzwonić Pawłowi do matki. Nastawił telefon na głośnik, żebym wszystko słyszała. – Cześć, mamo! Gratuluję! Masz pięknego wnuka! Uważaj, zaraz wyślę ci zdjęcie! – zakrzyknął radośnie. – Naprawdę? To wspaniale! Kiedy się urodził? Przed chwilą? – aż piała. – 3 dni temu – odparł Paweł. – Co? To dlaczego dzwonisz dzisiaj? – Bo Jasio miał operację serca. Czekaliśmy na wynik. Ale nie martw się, wszystko jest już dobrze. I to tylko dlatego, że Agnieszka cię nie posłuchała. – Operację? Jaką operację? I w jakiej sprawie nie posłuchała mnie twoja żona? Nic nie rozumiem… – W sprawie badań prenatalnych. Pamiętasz, byłaś przeciwna. Podobnie zresztą jak reszta naszej rodziny. – No tak, rzeczywiście byłam przeciwna. I nadal jestem. Uważam, że to nikomu do niczego niepotrzebne. – Tak? To wiedz, że właśnie dzięki tym badaniom będziesz się szykować na chrzciny, a nie pogrzeb wnuka – krzyknął trochę zniecierpliwiony. A potem opowiedział całą historię leczenia Jasia Teściowa, zazwyczaj bardzo gadatliwa, milczała. Odezwała się dopiero, gdy mąż skończył. – Wiesz co, synu? Dobrą sobie kobietę na żonę wybrałeś – zawiesiła głos. – Tak? A dlaczego tak uważasz? – dopytywał się Paweł. – A bo ma własne zdanie. I nie słucha starej, głupiej teściowej, której wydaje się, że wszystkie rozumy zjadła – wykrztusiła i się rozpłakała ze wzruszenia. Gdy to usłyszałam, nie wytrzymałam i się roześmiałam, a zaraz potem też płakałam… ze szczęścia. Po raz pierwszy w życiu usłyszałam, jak matka Pawła przyznaje się do błędu. Podejrzewam, że on też. Od tamtej pory minął już ponad rok. Jaś jest zdrowym i bardzo ruchliwym dzieckiem. Po operacji została mu tylko blizna na piersi. Jestem na urlopie wychowawczym, więc często jeżdżę z nim do teściowej na kilka dni. Uwielbia te nasze wizyty. Choć ma już prawie 70. na karku, swoim zwyczajem wita nas wystawnym obiadem, a potem chętnie zajmuje się wnukiem. Czasem mam wrażenie, że ma do niego więcej cierpliwości niż ja. Kiedy ostatnio zapytałam, skąd bierze tę całą energię i siłę do malucha, spojrzała na mnie zdziwiona. – Jak to skąd? Z radości! Tyle lat czekałam na wnuka… Jestem szczęśliwa, że go wreszcie mam. Dzięki tobie… Czytaj także:„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

zaszlam w ciaze w wieku 45 lat