Součást krizové komunikace. Název filmu – Vrtěti psem – je celosvětově používaný pojem. Uplatňuje se v různých pracovních skupinách a jeho hlavní náplní je odvádění pozornosti od nějakého tématu. Když se stane něco zásadního, jako například politická aféra, musí se vyvolat nějaká jiná, které se média
Wschowa. 60-latek zmarł na spacerze z psem. Został częściowo zjedzony Nadal nie wiadomo, czy mieszkaniec Wschowy, który zmarł w czasie spaceru z psem, został przez niego zagryziony .
Nie schodząc z czerwonego szlaku, po jednym trudniejszym etapie, chwilę później czeka nas drugi, choć nieco krótszy. Trasa następnie łagodnieje, ale jest dość wąska. Najlepiej wspinać się gęsiego. Śnieżnik z psem zdobywaliśmy na majówkę, dużą ekipą. Nie dziwiło więc mnóstwo ludzi, którzy chcieli zdobyć ten dość
Randki z Inez Czarny Guinness Szachy grill fajki I cash gdy real stress. Zwrotka 3: Oskar. W kiermanach szmer Podobno życie nie fair? wyszły na żer To będzie złem spore ilości są zer Nie spie dalej coś puszcze przed snem Nie robię przerw a ty wyjdź z psem Wieczorny blend w RMF FM?
Musisz przetłumaczyć "ROBIĘ TO Z PRZYJEMNOŚCIĄ" z polskiego i użyć poprawnie w zdaniu? Poniżej znajduje się wiele przetłumaczonych przykładowych zdań zawierających tłumaczenia "ROBIĘ TO Z PRZYJEMNOŚCIĄ" - polskiego-niemiecki oraz wyszukiwarka tłumaczeń polskiego.
Nie mam patentu na życie, chociaż codziennie próbuję go wymyślić. Robię sobie godzinny spacer z psem i gadam ze sobą, często też z Bogiem. Zadaję masę pytań, na część sobie odpowiadam, a części muszę wypatrywać w świecie dookoła mnie. Uczę się, że nie mam nad wszystkim kontroli i nie będę miała. Uczę się cierpliwości.
. Spis treści1 Co się zmienia w życiu z niedomagającym psem? Mimo wszystko, warto2 Zasada nr 1: Nie działaj na szkodę psa3 Zasada nr 2: Pies powinien mieć Zaspokojenie potrzeb4 Świadomość problemów (a więc i potrzeb) – Przykład Fibi5 Planowanie wyjazdu ze starszym lub chorszym Otwartość na Dieta psa w Środki Przydarzające się Pomoc weterynaryjna w Reaguj i odpuść6 Przygotowanie na starość7 Dopiero chcesz zacząć podróżować z psem?8 Jak pogodzić wyjazd ze zdrowym i chorym psem?9 Aktywność psychiczna10 Podsumowanie Starość lub choroba psa to pewne ograniczenie – z tym się zgodzę. Ale czy to powód, by sadzać go na kanapie? Niekoniecznie! Sama podróżuję ze swoją seniorką Fibi, która w wieku 13 lat wciąż bryka ze mną po górach. Dlatego dedykuję ten post każdemu, kto szuka odpowiedzi na pytanie czy starszy lub chory pies może podróżować? Zaraz, zaraz, Magda! Dlaczego wrzucasz do jednego worka seniora i chorego psa? Już tłumaczę! W dużym uogólnieniu im większy pies, tym szybciej się starzeje i krócej żyje. Uśredniając, mówi się, że pies wchodzi w wiek seniora w wieku około 7-8 lat. Nie podważam tych ustaleń, ale starość psa wolę oprzeć o jeszcze jeden czynnik: jego samopoczucie. Ośmielę się więc powiedzieć, że to nie wiek, a przynajmniej nie tylko wiek, określa „starość” psa. Moim zdaniem pies senior to po prostu taki pies, w którego życie wkradają się konieczne do uwzględnienia i związane z procesem starzenia się, ograniczenia. To samo można powiedzieć o psach przewlekle chorych… Obydwa te przypadki nakładają na nas pewne ograniczenia, choć ich źródło leży gdzie indziej. Wpis jest długi, dlatego polecam nawigowanie przy pomocy spisu treści, dla pewności, że dotarłeś do wszystkich cennych informacji. Co się zmienia w życiu z niedomagającym psem? Ograniczenia nakładane przez starość, chorobę lub rekonwalescencję mogą być różne. Przede wszystkim organizm jest słabszy i bardziej podatny na wysiłek fizyczny. Pies może wolniej się poruszać, szybciej się męczyć, mieć trudności w pokonywaniu przeszkód, szybciej tracić ciepło… Starszemu psu mogą dodatkowo towarzyszyć problemy z sercem, układem pokarmowym czy nerkami. Ze względu na to wszystko zwiększa się też podatność na stres. Niezależnie od tego czy borykacie się ze starością, chorobą, czy stopniowo wracacie do zdrowia – Wasze życie się zmienia. Spada aktywność psa, który w takich chwilach dużo odpoczywa. Może zmienić się dieta, codzienne zwyczaje, częstotliwość spacerów… Wszystko zależy od indywidualnego przypadku, kondycji psa, bieżących lub minionych chorób, stanu zdrowia, stanu psychiki… Mimo wszystko, warto Wierzę jednak, że w obliczu takich zmian nie trzeba całkowicie rezygnować z dotychczasowego stylu życia i planów. Wierzę też, że umiejętne podróże to źródło ciekawych bodźców i nowych doświadczeń dla psa. To także wspaniały sposób na wspólne spędzenie czasu z naszym przyjacielem. Tylko jak to zrobić, żeby to miało ręce i nogi? Oddaję w Twoje ręce zbiór przemyśleń i pytań, na które sam musisz poszukać odpowiedzi. Jestem daleka od namawiania w ciemno do intensywnych podróży, konkretnego typu aktywności, kategorycznego odradzania lub polecania miejsc, stylu, czasu trwania tych aktywności… Każdy pies to indywidualny przypadek. Moje myśli mogą być inspiracją i punktem wyjścia do rozmowy ze specjalistą, ale nigdy nie zastąpią wizyty, badania konkretnego psa i porady zasięgniętej u zaufanego weterynarza! Wychodzę z założenia, że te wszystkie podróże, wędrówki, odwiedziny u babci i inne eskapady to nasze, ludzkie fanaberie. To my psa ciągniemy ze sobą, dlatego też to na nas spoczywa wszelka odpowiedzialność za przygotowanie go i za jego dobre samopoczucie podczas takich aktywności. Dotyczy to absolutnie każdego psa, nawet zdrowego i w pełni sił – on też może czuć się niekomfortowo, stresować się nowym otoczeniem i po prostu nie czuć się na siłach, by towarzyszyć nam w tych wojażach. Zasada nr 1: Nie działaj na szkodę psa Cokolwiek planujesz zrobić, niezależnie od stanu zwierzęcia, zasada jest jedna: nie działaj na jego szkodę. Planuj aktywność tak, by nie pogorszyć stanu zdrowia psa. To podstawowa i intuicyjna zasada, ale psów z ograniczeniami dotyczy jeszcze bardziej. Dobro psa powinno być dla nas najważniejsze, a wszelka aktywność powinna co najmniej nie szkodzić, a najlepiej poprawiać stan psa (ruch, aktywność fizyczna, psychiczna, zmiana środowiska mogą, ale nie muszą działać korzystnie). Na spacer czy w podróż – wybieramy się DLA NICH, nie tylko dla siebie, dlatego w pierwszej kolejności to im ta aktywność ma sprawić korzyść, przyjemność i frajdę. Nie boję się odpuścić. Chowam ambicje do kieszeni. Sednem podróży z psem nie jest to dokąd pojedziecie, co zobaczycie i czym będziecie mogli się pochwalić. Sednem podróży z psem jest bycie z psem. Na tym w zasadzie mogłabym ten post zakończyć. Starość lub choroba nie są wyrokiem i nie zobowiązują do posadzenia psiego tyłka na kanapie. Aktywność można, a nawet warto kontynuować, jeśli działa ona na korzyść psa. Należy tę aktywność tak dopasować, by nie pogarszała stanu zdrowia naszego podopiecznego. I tyle, proste. Zasada nr 2: Pies powinien mieć frajdę Druga zasada udanego wyjazdu z psem: pies musi mieć z tych podróży/spacerów frajdę. Bez tego ani rusz. Jeśli mój pies jest wyraźnie przybity, to znaczy, że go, cholera, zawiodłam. Frajda i przyjemność przychodzi wraz z zaspokojeniem potrzeb psa. Na frajdę składa się też moje (człowieka) samopoczucie, bo każda moja frustracja boleśnie odbija się na psychice moich psów. Dlatego miej cierpliwość do spowolnionych reakcji, wybrzydzania przy jedzeniu, gorszych dni… Frajdę zabiera stres, wyzwania niedopasowane do możliwości psa, frustracja, tempo podróży, brak czasu na odpoczynek, niedostatek jedzenia – ogólnie niezaspokojone potrzeby któregokolwiek z uczestników wycieczki. A jak nie ma frajdy, to po co nam ten wyjazd? Zaspokojenie potrzeb Nie bez powodu wspominam tutaj o tych potrzebach, bo to właśnie ich zaspokojenie leży u podstaw naszego (i psów) dobrego samopoczucia oraz komfortu. Odpowiednia ilość i jakość jedzenia, odpowiednia ilość i jakość snu, poczucie bezpieczeństwa, zaspokojenie potrzeb fizjologicznych (np. wypróżnianie), aktywność fizyczna oraz stymulacja umysłowa – to podstawowe potrzeby psa. Rozbudować je można o nieskończoną ilość przykładów. W podróży zaspokajanie potrzeb wyraża się poprzez eksplorację terenu (stymulacja umysłowa), ruch (aktywność fizyczna), dbanie o komfort termiczny, spokój swój i otoczenia, własny kąt, stopniowe wprowadzanie wyzwań, np. obce miejsca, nowy styl życia (poczucie bezpieczeństwa), a także poprzez stosowną porcję jedzenia o odpowiedniej kaloryce i w odpowiedniej częstotliwości (potrzeba żywienia) oraz spokojny sen o odpowiedniej długości i jakości (potrzeba snu). Potrzeby zmieniają się w zależności od psa, jego wieku, charakteru, nawyków lub przebytych/bieżących chorób. Stąd już prosty wniosek potwierdzający moje wcześniejsze rozmyślania – wiele można z psem zrobić, jeśli spełnia się jego potrzeby i pies czuje się z tą aktywnością, po prostu, DOBRZE. Świadomość problemów (a więc i potrzeb) – badania Skąd mam wiedzieć, że mój pies ma jakieś ograniczenia? Że boryka się z chorobą albo dogania go starość? Skąd mam wiedzieć jakie potrzeby wymagają szczególnego zaopiekowania? Musisz przebadać psa, po prostu. Jeśli masz w domu rekonwalescenta, pewnie omówiłeś już z weterynarzem jego ograniczenia. Jeśli natomiast Twój pies z wolna wkracza w starość i dostrzegasz pewne ograniczenia, zafunduj mu SPA u weterynarza. Zbadaj krew (profil geriatryczny) i tarczycę – to pozwoli Ci wykryć różne rozwijające się w piesku na USG jamy brzusznej, by zbadać jelita, nerki, wątrobę, śledzionę i układ moczowy, i mieć pewność, że i tam nie rozwija się żaden wzrok i słuch, które z wiekiem tracą swoją mocZbadaj serce i płuca u specjalisty, żeby mieć pewność, że Twój pies podoła wzmożonemu wysiłkowi fizycznemu (nawet dłuższemu spacerowi)Zabierz go do ortopedy, by ten zbadał wszystkie stawy i upewnił się, że pies nie ma ograniczeń ruchowychZadbaj o zęby oraz uwolnij je od kamienia nazębnego – choroby dziąseł i zębów wpływają na ogólny stan pieska Tak kompleksowego zestawu badań nie trzeba robić przed każdym wyjazdem, ale warto regularnie kontrolować stan poszczególnych „części” pieska. Natomiast przed samym wyjazdem zdecydowanie warto zabrać psa do weterynarza na taki szybki przegląd. Specjalista osłucha psa, sprawdzi błony śluzowe, oczy, brzuch, węzły, zmierzy temperaturę, zrobi wywiad i na podstawie szeregu zabiegów oraz swojej wiedzy oceni stan zdrowia psa. Dzięki tym wszystkim zabiegom będziesz wiedzieć jak przygotować się do podróży. Przemyśl wtedy: co pies może, a czego nie?jak psu ułatwić życie?czego unikać, by mu nie zaszkodzić?w jakie sytuacje, miejsca, o jakiej porze lub w jakich warunkach umieć odpuścić?co zawsze mieć pod ręką? Przykład Fibi Fibi na czas pisania tego posta [styczeń/luty 2022] ma prawie 13 lat, ale wcale nie dogania jej starość. No, nie w sensie chorób, bo oczywiście widzę u niej zmiany charakterystyczne dla seniora – gorszy wzrok i słuch czy trochę gorsza podatność na upały. Luźne rzepki. Kilka lat temu u ortopedy dowiedziałyśmy się, że Fibi ma bardzo luźne rzepki. To element stawu kolanowego, który lubi się zwichać i sprawiać problemy, eliminując psa czasowo lub na stałe z wszelkich wyczynowych aktywności. Na szczęście dla nas, mięśnie Fibi zostały ocenione na mocną piątkę z plusem i to dzięki nim rzepki trzymają się na swoim miejscu. Stopień poluzowania tych rzepek jest tak duży, że według lekarza to dziwne, że Fibi nie kuleje, ani nie okazuje bólu. Dostałyśmy zestaw ćwiczeń wzmacniających odpowiednie partie mięśni, które regularnie wykonujemy. Zalecono nam też nie rezygnować z ruchu, bo najwyraźniej to aktywność sprawia, że trzymamy rzepki w ryzach. Planując podróż dbam o regenerację mięśni Fibi (rest-day, masaż, stopniowa rozgrzewka przed codziennym marszem) oraz tak planuję trasy, by nie przeciążać jej organizmu. Wrzód rogówki. Innym razem, na przestrzeni około roku czy dwóch, borykałyśmy się z wrzodem rogówki, który musiał być leczony operacyjnie pod narkozą. Przez długi czas Fibi chodziła ze szwem na oku i w kołnierzu, przez co wyglądała jak pirat-inwalida. Będąc w stałej konsultacji z naszym lekarzem-opiekunem, nie zrezygnowałam całkowicie z aktywności z Fibi, gdy ta dochodziła do siebie po operacji. Pomagało jej to zachować kondycję i dobry humor. Zrezygnowałyśmy jednak z dalekich wyjazdów i wędrówek na rzecz spokojnej eksploracji terenów nieopodal naszego domu. Z kolei po operacji usunięcia zębów, po narkozie wziewnej, która prawdopodobnie podrażniła układ oddechowy, odpuściłyśmy nawet dłuższe spacery – z jednym niesprawnym okiem dało się jeszcze tuptać. Mając problemy z oddychaniem – rozsądniej było odpuścić. Łapki. Przydarzyła nam się też choroba łapek (opuszek), z którą nasz lekarz nie potrafi sobie poradzić, a która powoduje dobudowywanie się opuszek (powiększanie ich), odciski, lekki dyskomfort podczas chodzenia oraz – co dla nas najgroźniejsze – podatność na szybkie ścieranie i obcieranie skóry. Ta ostatnia cecha sprawia, że Fibi średnio czuje się na śniegu, ostrych skałkach i podczas długich trekkingów po twardym podłożu. Zmusiło nas to do ograniczenia dziennego dystansu do zaledwie 10-15 kilometrów (kiedyś dzienny dystans wynosił 20-25km) i uważniejszego planowania wędrówek. Inne dolegliwości. Wraz z wiekiem Fibi zaczynam zwracać większą uwagę na to, by było jej ciepło zimą i nie za gorąco latem. Skracam dystans, daję jej więcej czasu na postojach. Wspomagam jej organizm izotonikiem i zaleconymi lekami na stawy. Nie wymagam, by sprawnie poruszała się po zmroku (gorszy wzrok) i pomagam jej oświetlając okolicę mocną czołówką, dzięki której zwiększa się kontrast i niedomagającemu oku prościej zarysować kształty obiektów. Biorę też pod uwagę, że ten pies nie zawsze się odwołuje (bo mnie olewa ;)), więc często wolę mieć ją na smyczy niż puszczać luzem. Dzięki temu dopasowaniu się do nowych warunków możemy wciąż eksplorować świat. Na nowych zasadach, ale wciąż z frajdą! Planowanie wyjazdu ze starszym lub chorszym psem W tej części posta do Twojej dyspozycji zostawiam przemyślenia dotyczące praktycznych aspektów podróżowania z niedomagającym pieskiem. Tak po prawdzie jest to spis rzeczy do omówienia z weterynarzem prowadzącym. Otwartość na nowe Wszystko zaczyna się u nas, u ludzi w głowie. W obliczu nowych ograniczeń warto być otwartym na zmiany i nowe formy podróży. Może dzięki krótszym trasom zajdziecie dalej? Może zamiast o własnych łapach i nogach spróbujecie roweru i przyczepki? Może zamiast natury miasto albo na odwrót? Może zamiast na spacer, to stacjonarnie do muzeum? Może wycieczka kulinarna po restauracjach lub kawiarniach? Może roadtrip autem lub budowa vana, jeśli łapki niedomagają, a wciąż chciałoby się podziwiać świat? Może wyjazd nad wodę żeby odciążyć stawy, jeśli pies lubi pływać? Wszystko zależy od tego w jakiej przestrzeni pies czuje się dobrze, jakie ma dotychczasowe doświadczenia, jak reaguje na zmiany i co mu dolega (czyli jakie ma ograniczenia). Otwartość i czujność na nowości na pewno pozwoli Wam wciąż podróżować mimo ograniczeń. Zastanów się: co psu podobało się do tej pory? tym się inspiruj!co psa przerażało? tego unikaj! stres w chorobie to poważne obciążenie i generator sraczki ;)jakie masz możliwości finansowe, czasowe, zasięgowe?co robią Twoi znajomi, podróżnicy których obserwujesz w mediach społecznościowych?co sprzedają w sklepach? serio! możesz trafić na nowy gadżet (pas, przyczepkę, transporter…), które zainspirują Cię do nowej i bezpiecznej aktywnościco chcesz zrobić? ostatecznie, ograniczenia to nie zawsze zakaz – może uda się pogodzić ograniczenia z celem, ale dojdziesz do niego nową, nieoczywistą drogą? kiedy Fibi zaniemogła, postawiliśmy na vanlife – dzięki temu odkryliśmy całkiem nowe miejsca Dieta psa w podróży Układ pokarmowy często przy różnych dolegliwościach dostaje rikoszetem. Również na starość metabolizm zwalnia i zmienia się zapotrzebowanie psa na poszczególne składniki odżywcze. Za tym z kolei idzie częstotliwość i wielkość posiłków – starsze psy powinny dostawać mniejsze porcje, ale podawane częściej. W podróży trzeba więc znaleźć balans pomiędzy zapewnieniem psu odpowiedniej dla danej aktywności ilości energii, a z drugiej dopasować porcje tak, by nie obciążać układu pokarmowego. Może okazać się też, że styl podróży będziesz musiał dopasować do częstotliwości podawania posiłków (np. z przerwą-siestą w środku dnia podczas wędrówki albo z zejściem do kwatery podczas city-break’a). Koniecznie zadbaj, by Twój pies pił odpowiednią ilość wody. Przemyśl: jak zmienił się metabolizm psa? trawi szybciej czy wolniej?czy pies powinien przyjmować więcej czy mniej jedzenia (kalorii) biorąc pod uwagę jego dolegliwości oraz specyfikę podróży (czasem zwiększona aktywność, nowe bodźce)?jakie jedzenie powinien przyjmować pies, by nie obciążyć jego układu pokarmowego?czy pies stresuje się nowymi miejscami i podróżą? to ważne, by nie dopuścić do biegunki – odwodni i tak już słaby organizm psajeśli wyjeżdżasz na dłużej, skąd weźmiesz zapas odpowiedniego jedzenia? Regeneracja Starsze i chore organizmy potrzebują więcej czasu na regenerację po wysiłku. W podróży psychika psa jest stale bombardowana bodźcami, więc tym bardziej należy zapewnić psu komfortowe warunki do snu. Podczas moich wędrówek na „fajrancie”, gdy dotrzemy do schroniska, zawsze rozkładam psom mój śpiwór albo ich kocyk. Kładę je w spokojnym miejscu, bez przeciągu i bez bodźców, tak by psy czuły się bezpiecznie i miały swój kąt w obcym otoczeniu. Oprócz snu zwracam uwagę także na mięśnie moich psów, które podczas wędrówek pracują przecież z pełnym zaangażowaniem. I tak po prostu – masuję je, aby im ulżyć. Podczas delikatnego masażu całego ciała relaksuje się nie tylko ciało, ale także umysł. Ten etap dnia jest dla moich psów niczym dobranocka. A jak masować psa? Ja uczyłam się tego na kursie pod okiem zoofizjoterapeuty. Możesz poszukać takiego kursu online albo wybrać się ze swoim psem na wizytę do takiego specjalisty, który pokaże Ci jak masować Twojego psa i przy okazji zbada jego mięśnie i stawy. Żeby ulżyć starszemu organizmowi w wędrówce lub podczas intensywnych podróży, robię częste postoje. Podczas marszu przeplatam każdą godzinę nawet 10 minutami postoju. To dużo i często, ale taki rytm sprawia, że możemy zajść dalej w lepszym humorze. 10 minut przerwy i zdjęcie butów polecam także ludziom. Reset stóp, przysięgam ;) odpoczynek w podróży to ważna rzecz jest! Środki transportu Żeby zwiedzić jakieś miejsce, trzeba tam najpierw dojechać. Wbrew pozorom, zarówno w przypadku młodych i zdrowych psów, jak i tych starszych lub chorych, wybór jest tak samo szeroki, ale w przypadku tych drugich trzeba sobie dodatkowo powiedzieć o kilku kwestiach. Auto, samolot, pociąg, autokar – każdy się nada i jeśli tylko pies dobrze znosi dany środek transportu: śmiało! Sęk w tym, że z wiekiem każdy z tych środków transportu może stać się dla psa tak samo stresujący. Na przykład, pogarszający się słuch może wtłoczyć do psiego umysłu strach, bo kto to słyszał taki klekot, syczenie i turkot w pociągu? Nie zawsze jesteśmy w stanie to przewidzieć. Kwestią wartą przemyślenia jest nie to CZYM pojedziecie a czy będzie to transport publiczny czy prywatny. Jadąc pociągiem lub autokarem jesteś uzależniony od rozkładu jazdy i innych pasażerów. Być może Twój psi emeryt będzie potrzebował częstszych postojów albo zdarza mu się wymiotować lub z łatwością dostaje biegunki pod wpływem niewielkiego stresu? Z kolei jadąc autem wydajesz więcej pieniędzy i musisz coś z nim zrobić jeśli chcesz np. na kilka dni zaszyć się na górskim szlaku, nad jeziorem czy promem popłynąć na kilka dni na wyspę. Ponownie, nie chcę wydawać werdyktu: jak jest lepiej? To są indywidualne kwestie do przemyślenia. Przydarzające się problemy Starość nie radość, mawiają. W podróży starość bywa trochę upierdliwa. Zdarza się na przykład, że starsze lub chorsze pieski mają problem z trzymaniem moczu i mimowolnie posikują. To wstydliwa sytuacja i zazwyczaj trudno wytłumaczyć postronnym, że… tak to już jest i pies nie zrobił tego celowo. Na takie przypadki polecam zaopatrzyć się w kocyk z wodoodpornej tkaniny, który wystarczy podłożyć pod dupkę gdziekolwiek jesteście – w restauracji, w gościach, w pociągu… Starsze i chore psy często mają problem z jakością sierści i podszerstka, co z kolei prowadzi do problemów z termoregulacją. Szybko marzną, szybko się grzeją – po prostu nie do końca radzą sobie z prawidłową kontrolą temperatury ciała. Należy taki scenariusz wziąć pod uwagę i zawczasu zaopatrzyć się w wygodne i ciepłe ubranko, gdy jest zimno oraz przyzwyczaić do niego psa. A gdy jest gorąco, wystarczy odpowiednio zaplanować atrakcje w ciągu dnia, by uniknąć aktywności w trakcie tych najgorętszych godzin. O wschodzie słońca też bywa zimno! Wrażliwość układu pokarmowego, słabsza odporność i stres wywołany nowymi warunkami może bezpośrednio przyczynić się do wywołania biegunki lub wymiotów. Cóż, zdarza się, nie będę prawić morałów jak sobie z tym radzić, bo kto ma psa ten pewnie wielokrotnie już ten scenariusz rozgrywał… O czym właściciele staruszków lub chorych psów mogą nie pomyśleć, to… ucieczki. Gorszy słuch, gorszy wzrok i trochę mniejsza tolerancja na posłuszeństwo ;) sprawiają, że puszczony luzem pies może pójść w długą za jakimś bodźcem, zwierzęciem, zapachem, człowiekiem (zdarza się że starsze psy mylą właściciela z kimś innym) lub się czegoś wystraszyć. Dbajmy więc o to, by pies był dobrze zabezpieczony (adresówka, szelki, smycz itd) i nie puszczajmy go luzem, jeśli nie mamy zaufania do jego pomysłów lub zmysłów. Jeśli zgubi nam się chory albo stary pies, tym łatwiej o tragedię. Pomoc weterynaryjna w podróży Czy pies jest chory, czy zdrowy, zasada zawsze jest ta sama – miej łatwy dostęp do pomocy specjalisty. Jak to zrobisz – to Twoja sprawa. Ja osobiście zawsze wyposażam się w podobny zestaw informacji: telefon do lekarza prowadzącego w razie potrzeby konsultacjitelefony i adresy lecznic na miejscu (szczególnie jeśli stale się przemieszczam wg zaplanowanej trasy), by wiedzieć do kogo uderzać i nie tracić czasu na research Reaguj i odpuść Jak już wspominałam wyżej, nie namawiam do podróży za wszelką cenę. To świetna aktywność poszerzająca perspektywę psa i wybiegająca poza własne osiedle, ale nie jest niezbędna. Odpuść, gdy stan zdrowia psa zdecydowanie nie pozwala na takie ponadprzeciętne atrakcje. Tak w podróży jak i w życiu codziennym, tak u chorego/starszego, jak i zdrowego psa, reaguj na oznaki bólu, popiskiwanie, kulawizny, oddech (wzmożone ziajanie, duszność, kaszel i katar), żwawość (nadmierne pobudzenie lub otępienie), biegunka, wymioty, przekrwienie lub zblednięcie błon śluzowych (dziąseł). To sygnały, które sugerują, że z psem dzieje się coś niedobrego. Przygotowanie na starość Nie myślałam o tym przy pierwszym psie, przy drugim wyszło samo, a przy trzecim świadomie tym pokieruję – mówię o myśleniu długofalowym. Warto nauczyć psa pewnych zachowań, pokazać mu rzeczy, odgłosy, nawierzchnie i zmierzyć z wyzwaniami oraz doświadczeniami, do których będzie mógł odwoływać się na starość. Tak jak pokazujemy świat szczeniakom (socjalizacja i habituacja), tak i starsze psy powinniśmy utrzymywać w takim treningu codzienności, by przygotować na słabnącą zdolność pojmowania świata. Nie odkryję Ameryki jeśli powiem, że powinniśmy także utrzymywać psa w dobrej kondycji fizycznej i psychicznej. Kontrolowany ruch, treningi, aktywność fizyczna, ale i ćwiczenia umysłowe lub praca nosem z pewnością wpłyną na formę organizmu i jego zdolności do sprostania starości lub chorobie. Z kolei zbudowanie relacji i stabilnej komunikacji pomoże Wam, gdy pies zacznie tracić słuch. Warto zawczasu wypracować nowy model komunikacji oparty nie na komendach głosowych, a na gestach. Psy potrafią sprawnie łączyć kropki – wystarczy, że do komendy głosowej będziesz dodawać dedykowany ruch ręką lub ciałem, by skojarzyć psu dźwięk z obrazem. Dopiero chcesz zacząć podróżować z psem? A co jeśli masz starego lub chorego psa, ale chcesz zacząć podróżować, wyrwać się z domu, przeżyć przygodę życia, przeprowadzić się, zrobić coś z psem i dla niego… albo po prostu gdzieś przemieścić? Wróć do części opisującej badania, które warto zrobić psu i do tej, w której mówię o otwartości na nowe. Jeśli chcesz postawić przed psem wyzwanie podróżowania, koniecznie wprowadzaj je stopniowo. Nie rzucajcie się na głęboką wodę. Pamiętaj, że to pies nadaje charakter i tempo Twojej przyszłej podróży. A Ty jesteś jego opiekunem, w dosłownym tego słowa znaczeniu. Jak pogodzić wyjazd ze zdrowym i chorym psem? Proza życia pisze różne scenariusze. Gdy przygarniamy pod swój dach psy w odstępie kilku lat, z całą pewnością w pewnym momencie jeden z nich będzie emerytem, a drugi pieskiem mniej więcej w pełni swoich sił. I co wtedy? Jak pogodzić tak sprzeczne potrzeby psa wymagającego odpoczynku oraz psa, który pozamieniał się z wulkanem na energię? Nie ma na to jednej, uniwersalnej rady, choć nie jest to też sytuacja bez wyjścia. Dwie osoby, dwa tryby podróży. Jedziesz z partnerem i możesz wyskoczyć na intensywny i bogaty w bodźce spacer z aktywnym psem, gdy ten starszy lub chory spędzi ten czas na trybu podróży. Choćby roadtripy lub przyczepka umożliwiają bycie w ruchu i angażowanie w ten ruch aktywnego się do tego niedomagającego pieska i zapewnienie dodatkowej aktywności zdrowemu. To robię ja – wybieram dużo krótsze trasy na wędrówkach, obniżając wyzwanie dla Fibi, ale Krakersa za to angażuję w kicanie po drzewach, podawanie mi ciuchów z plecaka czy krótkie treningi z zabawką w nowym starszego psa pod odpowiednią opieką, gdy chcemy zrobić coś superekstra z tym aktywniejszym psem (szczególnie trafne, gdy ma się ambicje podróżnicze i pies nie odgrywa w nich ogromnej roli, więc nie ma sensu go targać w nieznane. Jeśli nie masz takich ambicji (co nie jest niczym złym) – lepiej wybierz którąś z powyższych opcji). Podczas takich łączonych podróży nie trzeba dwoić się i troić, by zdołać połączyć potrzeby obydwu psów. Ja mam na to inny pomysł! Lubię angażować tego sprawniejszego psa – Krakersa – w codzienne obowiązki i aktywności. Zabieram go ze sobą gdy idę po coś z kwatery do auta, gdy idę załatwić formalności na recepcji, pozwalam mu eksplorować teren gdy siedzę i gotuję przy namiocie (a drugi pies wtedy zazwyczaj śpi). Angażuję go nawet we wspólne filtrowanie wody, podczas którego specjalnie dla mnie wyławia patyki z dna strumyka. Jeśli już jesteśmy przy wodzie, to zbiorniki wodne są świetnym miejscem zarówno dla starszego, jak i młodszego psa. Zdrowego psa pływanie zmęczy fizycznie, rozwinie mięśnie, a poza tym to dość stacjonarne zajęcie i nie trzeba się nigdzie przemieszczać. Starszemu psu pływanie pozwoli na chwilę zapomnieć o obciążeniach stawów i wzmocni mięśnie. W obydwu przypadkach należy kontrolować taką aktywność i zabezpieczyć psa np. kapokiem. Jedyny haczyk – pływanie czy chodzenie w wodzie bardzo męczy i nie powinno się pozwalać psu pływać „tyle ile chce”, by nie przedobrzyć. Aktywność psychiczna Wielokrotnie pytano mnie jaki procent trasy moje psy przechodzą bez smyczy, a ile na smyczy. Zawsze odpowiadam, że moje psy są na uwięzi przez 99% marszu. Od razu padają głosy zdziwienia – dlaczego? Nie chcesz, żeby sobie pobiegały? Przecież pies musi się wybiegać, musi się zmęczyć! Ale czy podczas tego marszu moje psy nie mają tylu bodźców, zapachów, nawierzchni, tekstur, faktur, dźwięków… by na koniec wędrówki mogły paść zmęczone również psychicznie? Fizyczna praca to nie wszystko! Pies potrzebuje aktywności psychicznej tak samo jak fizycznej. Nie wystarczy wybiegać psa, by uznać, że zaspokoiliśmy jego potrzeby. Z drugiej strony, nie zawsze też da się psa wybiegać, szczególnie gdy jego stan zdrowia nie ułatwia ruchu. W takich sytuacjach wykorzystaj psi nos oraz nowe bodźce. zaprzyjaźnij się z noseworkiem – to aktywność polegająca na szukaniu i oznaczaniu przez psa próbek konkretnych zapachów. Możecie uprawiać nosework w domu, a potem wynieść go dalej, nawet w podróż!uruchom psi nos – schowaj smaczki w dłoniach i poproś psa o odgadnięcie „encepence w której ręce?”, rozrzuć smaczki w macie węchowej, w trawie, między meblami albo schowaj zabawkę za powalony konar drzewa. Poszukiwanie zasobów i węszenie za zapachem to naturalne zachowania psa, które go zrelaksują i pozytywnie zmęczą. zmień trasę spacerową – dostarczysz psu nowe bodźce, które pobudzą jego układ nerwowyuczcie się sztuczek – dobierz odpowiedni dla zdrowia Twojego psa zestaw komend i wspólnie uczcie się nowych zachowań. Takie sztuczki można zabrać w podróż i ćwiczyć je w całkiem nowych warunkach. Szukaj takich aktywności, które sprawią Wam radość! Podsumowanie Ależ to był post! Chyba najdłuższy na Dzikości…? Fajnie, że tu dotarłeś, a jeszcze fajniej, jeśli wyciągniesz z tego posta coś dla siebie. Podróże z takim niedomagającym pieskiem to JEST pewne ograniczenie, ale jak widzisz – to nie powód, by rozłożyć się na kanapie jak żaba na liściu i tak już przeleżeć po kres wspólnych dni. Aktywność i podróże są w zasięgu Waszych rąk i łap! Co więcej, od podróży ze zdrowym psem różni się tylko i aż tym, by jeszcze czujniej obserwować naszego podopiecznego i skłaniać się ku kompromisom na korzyść psa. Jeśli tylko wprowadzicie je do życia mądrze i stopniowo, czeka Was jeszcze wiele przygód! Szerokości i zdrowia!
Ludzi online: 3348, w tym 48 zalogowanych użytkowników i 3300 gości. Użytkowników: 320078, obrazków: 503570, w tym dodanych dziś: 6, wczoraj: 66 przedwczoraj: 63, czekających na rozpatrzenie: 0 Kopiowanie wskazane za podaniem źródła.
A ty tylko pies, bieganie i Podróże z psem! – wypomni mi od czasu do czasu z nutą pretensji w głosie Michał. Tylko co ja na to poradzę? Tak już jakoś mam, że jak się w coś zaangażuję, to zawsze na 200 procent. Nie raz do przesady (i dobrze o tym wiem, ale inaczej nie umiem). Jeśli o czymś marzę – to nie lubię iść na kompromisy. I choć to może trochę butne, to marzę o tym, żeby wygrać konkurs BLOG ROKU w kategorii „Pasje..” Moja mama zawsze mi wyrzucała moje słomiane zapały. Najpierw jakaś rzecz pochłaniała mnie bez reszty, a chwilę potem zupełnie o niej zapominałam. Blog jest całkowitym zaprzeczeniem tej uciążliwej nieraz dla najbliższego otoczenia cechy charakteru (ciężko za mną nadążyć;)) Piszę go już niemal trzy lata! Co więcej – im dłużej to robię, tym bardziej mi się chce! Jak to możliwe? Uświadomiłam to sobie właśnie teraz: DZIĘKI WAM. Co roku z wypiekami na twarzy śledziłam konkurs na Bloga Roku. Przede wszystkim dlatego, że uwielbiam czytać blogi, a taki plebiscyt to doskonała okazja do odkrycia nowych, wartościowych miejsc w blogosferze. W tym roku i ja postanowiłam się zgłosić. Na ostatnią chwilę, bo długo nad tym myślałam. Proszenie o SMS-y i generalnie wszelka autopromocja przychodzi mi z wielkim trudem… Rozważając wszystkie za i przeciw, uświadomiłam sobie kilka ważnych rzeczy. To że pies wywrócił moje życie do góry nogami, to wiecie zapewne, bo mówiłam i pisałam o tym nie raz. Dzięki Flice wróciłam do biegania. Dzięki Flice zaczęłam pisać bloga. Ale to właśnie dzięki temu pisaniu zaczęły się dziać niesamowite rzeczy. Jeśli Wam się chce, zerknijcie na moje pierwsze wpisy sprzed lat – nie ma w nich mnie i Flicki. Są przepisy, suche przewodniki. Jeśli historie – to innych psiarzy. Z trudem przyszło mi pokazanie siebie. Pisanie o sobie. Ale kiedy zaczęłam to robić – najpierw bardzo nieśmiało – stało się coś jeszcze. ZACZĘŁAM TEŻ POZNAWAĆ WAS! Większość znam tylko wirtualnie, ale wielu z Was przecież udało mi się poznać osobiście (nie byłoby tych spotkań, spacerów, wspólnych akcji gdyby nie blog!). To Wy jesteście dla mnie najlepszą motywacją. I za to po stokroć Wam dziękuję 🙂 I teraz najtrudniejsza dla mnie rzecz: jeśli uważacie, że z jakiegokolwiek powodu ten BLOG jest wartościowy, że podoba Wam się to co robię i to co piszę, jeśli i mi udaje się czasem Was do czegoś zmotywować albo zainspirować – wyślijcie, proszę, SMS-a, aby zagłosować na Podróże z psem. A poza tym to do tej pory jedynie kociemu blogowi ( – uwielbiam ich) udało się być w czołówce najlepszych blogów. W TYM ROKU NIECH RZĄDZĄ PSY I PSIE BLOGI!
Rozmowa z weterynarzem Bartłomiejem Kuroszem, który chciał leczyć ludzi, ale jednak woli leczyć do lecznicy; szczekają psy, z jednego pokoju wychodzi olbrzymi berneńczyk, z drugiego mały kudłacz, ujadają, ciągną na smyczach właścicieli. B. Kurosz jest tak zajęty, że początkowo nie pamięta, że umówiliśmy się na rozmowę. Ale wreszcie idziemy na zaplecze. Tam spokojnie wodę pije sobie jego pies, obok stoi kanapa i łóżko Ktoś tu śpi?- Tak, działamy całą dobę, jakieś łóżko musi być. Ten, kto ma dyżur, może tu Dużo pan pracuje?- Dużo za dużo (śmiech). Ale nie narzekam. Robię to, co lubię, czego zawsze Ostatnio uratował pan życie młodej kotce, której jakiejś chuligan przestrzelił z wiatrówki płuco i pęcherz moczowy. Potem zajął się pan kundelkiem, którego najpewniej ktoś oblał wrzątkiem i wyrzucił z auta. O takiej pracy pan marzył?- Takie sytuacje są wpisane w to zajęcie. Ludzie potrafią zrobić zwierzęciu okropne rzeczy. - Co szczególnie pana zaszokowało?- Pamiętam psa, którego właściciel próbował zakopać żywcem w ziemi, przy okazji katując go łopatą; pamiętam kota, któremu ktoś w gałkę oczną strzelił z wiatrówki. Miał śrut w Po tylu latach człowiek umie takie przypadki przyjmować na chłodno?- Nie, nie da to jak to wygląda? Ktoś przybiega z zakrwawionym psem, co jest potem?- Jak w przypadku leczenia ludzi trzeba postawić diagnozę, zbadać, pomóc. Najważniejsze jest zawsze to, by ocalić życie. Dopiero potem próbuję się dowiedzieć jakichś szczegółów. Choć ogólną historię muszę poznać jak najszybciej, bo może to być ważne podczas udzielania Skąd się biorą oprawcy czworonogów? Skąd tyle wyszukanych tortur?- Nie wiem. Mnie też to złości. Ale nie sądzę, by było tego więcej, niż kiedyś. Po prostu teraz się o tym mówi, teraz ranne psy czy koty mogą liczyć na pomoc. Kiedyś tak nie było. Prawdą jest, że w mojej lecznicy jest tych przypadków sporo, ale to głównie dlatego, że mamy umowę z miastem i znalezione zwierzaki trafiają do nas. Ale mówię to wyraźnie: chciałbym, żeby celowe dręczenie się skończyło. Nieszczęśliwych wypadków, niestety, nie uda się uniknąć. - A co się dzieje, gdy psa trzeba uśpić? Na filmach z reguły weterynarz w takich chwilach wychodzi z gabinetu a właściciel ma czas na pożegnanie. W życiu też tak jest?- Tak, oczywiście. Czworonogi są dla nas jak rodzina. Są łzy, wzruszenie, często ogromny smutek. Od kiedy pod miastem działa cmentarz dla zwierząt, niektórzy kupują nawet trumienki. - Skąd pomysł na taki zawód?- Od zawsze uwielbiałem zwierzęta. Ale chciałem zostać lekarzem. Ostatecznie jednak wybrałem pacjentów na czterech łapach. Zwierzęta są lepsze, niż niektórzy ludzie. Szczere, fajne, idealni pacjenci. Ale lepiej niech pan tego nie pisze (śmiech). Chociaż potrafią ugryźć albo Nie udaje się tego uniknąć?- Nie ma szans. Dla nich wizyta u weterynarza jest stresem. Robię im dziwne rzeczy: nakłuwam, trzymam, zaglądam do uszu, mają prawo się zdenerwować, bo nie da się im, jak ludziom, wytłumaczyć, że to dla ich Dziękuję.
Życie z psem to psi blog o psich sprawach. Tak przynajmniej zawsze o nim myślałem. Miało to być miejsce, gdzie mógłbym publikować moje teksty. Miała to być również strona, gdzie zapisane będą przygody z naszym pierwszym wspólnym psem, czyli z to po prostu psi blog? Zwykłe miejsce, gdzie można znaleźć treści przydatne dla psiarza? Kiedyś myślałem, że tak. Jednak teraz, kiedy przyszedł czas na podsumowanie roku 2018 to już taki pewny nie że Życie z psem to fantastyczna społeczność. To nie jest tak, że jest autor i są czytelnicy. Ja nie jestem żadnym specjalistą – wielokrotnie pomagaliście nam z naszymi problemami. Mam również nadzieję, że ja wielokrotnie pomogłem Wam, bo starałem się jak otwieraliśmy Maty Węchowe, wspólnie próbowaliśmy ratować Sarę, a teraz razem będziemy wychowywać Lempo. W sumie to trochę dziwne, ale wszystko co dzieje się w naszym życiu to opisuję na blogu, bo tak naprawdę wszystko, co dzieje się w naszym życiu związane jest z będzie specjalny wpis – specjalnie na rok 2018 i specjalnie z dedykacją na rok 2019. Dzisiaj będziemy wspominać Życie z psem. Jak zaczynaliśmy, co robiliśmy przez te lata i gdzie jesteśmy te lata przybyło Was wielu, a nie każdy może jest w temacie. W końcu trudno nadrobić prawie 400 wpisów, żeby być na bieżąco :D Mam nadzieję, że ten wpis pomoże nam lepiej się poznać, a Wam dowiedzieć się o co chodzi w Życiu z psem!Życie z psem – witajcie!Jak zaczynałem pisać Życie z psem w 2014 roku to nikt go nie czytał. To był typowo blog tylko dla mnie. Jednak jak teraz patrzę na statystyki to aż mnie to trochę przeraża. Najwięcej osób było w listopadzie – ponad 34 000 unikalnych użytkowników czytało moje statystyki z całego roku i zaczyna robić się dziwnie – 332 334 unikalnych użytkowników w ciągu roku w 460 756 sesjach zrobiło ponad 660 000 odsłon. Ja za bardzo się nie znam na analizie takich statystyk, ale na mnie te liczby robią zaczynałem pisać to czytałem chyba wszystkie psie blogi, które były wtedy dostępne. Natomiast nigdy, nawet przez chwilę nie myślałem, że Życie z psem znajdzie się w czołówce najlepszych psich blogów w że trochę się chwalę, ale pozwólcie mi na chwilę samozachwytu :D W końcu samo się to nie zrobiło, a udało się to osiągnąć tylko i wyłącznie ciężkim, czasochłonnym i regularnym tworzeniem treści, które Wam się podobały. Tylko to stoi za sukcesem jakiegokolwiek informacji o autorach bloga znajdziecie tutaj: O nasŻycie z psem – o co tu chodzi?Kiedy planowałem założenie bloga to miałem dość konkretną wizję. Jak czytałem treści innych autorów to zawsze miałem takie wrażenie, że to profesjonaliści. Pisali jak profesjonaliści, odpowiadali jak profesjonaliści i mieli profesjonalne na innych blogach były stricte informacyjne i takie na zasadzie ‘trzeba robić to i to, bo to i tamto”. Jakby nie było możliwości sprzeciwu, a to była jedyna, sensowna metoda. Teraz po wielu latach z własnym psem myślę, że to nic złego. Po prostu mają już dorosłe psy i wiedzą co u nich działa, a co jednak brakowało mi bloga, z którym mógłbym się identyfikować jako nowy opiekun psa. Po prostu brakowało mi kogoś, kto będzie potrafił się wczuć w psychikę psiego ”świeżaka”.Właśnie takie miało być Życie z psem. Miał to być blog od początkującego dla początkujących. Miejsce, gdzie razem możemy popełniać błędy wychowawcze, razem je naprawiać i generalnie uczyć mam nadzieję, że tak to wygląda do teraz. Legion jest z nami już ponad 4 lata, ale nadal nie czuję, żebym był mega profesjonalnym i doświadczonym opiekunem. Jestem pewien, że nadal popełniam masę błędów, ale Legion jest już na tyle dojrzała, że łaskawie mi je wybacza :)Tak czy inaczej – takie jest Życie z psem. Opisuję nasze życie z psiakami, opisuję jakie problemy mamy i jakie rozwiązania stosujemy. Wy możecie nam pomóc (doradzać, podsuwać pomysły) albo możecie uczyć się na naszych staram się pisać tylko i wyłącznie o tym, co mnie w danym momencie interesuje i jest w danym momencie dla mnie ”na czasie”. Jak przybywa do nas nowy psiak to są wpisy o tym psiaku i problemach z nim związanych (jak przybył Levi to był wysyp wpisów o szczeniakach i samojedach). Dodatkowo sporo czytam o psach, więc jak widzę jakiś ciekawy temat, w który się wdrażam to również są o tym na pewno nie mam jakiegoś planu wydawniczego i piszę zaplanowane tematy. Wszystko pojawia się na bieżąco :)Życie z psem – początkiJa jestem swoim najwierniejszym czytelnikiem i bardzo lubię wracać do starszych wpisów, aby zobaczyć jak zmieniało się moje podejście. Myślę, że to fajna sprawa na tym blogu, bo wiele innych stara się trzymać bardzo ekspercki poziom. Także jak ktoś chce się pośmiać ”wtf, co ten koleś napisał” to polecam :)Nigdy nie twierdziłem, że jestem psim specjalistą, weterynarzem, szkoleniowcem lub generalnie doświadczonym psiarzem. Jak najbardziej moje podejście się zmieniało i to nawet bardzo ekstremalnie. Przykładowo pamiętam, że byłem dużym przeciwnikiem diety barf, a teraz proszę… barfujemy aż miło :DPierwszy wpis pojawił się dokładnie ”Witaj, Legion!” – już tutaj widać, że gówno wtedy wiedziałem :D Wpis z 2014 roku, a w treści o psach z giełdy. Nie miałem wtedy pojęcia, że w 2012 roku w życie weszła ustawa zakazująca sprzedaży psów spoza hodowli. Dla mnie wtedy jeszcze temat ”pseudohodowli” za bardzo nie te kilka lat bardzo dużo zmieniło się w moim myśleniu o psach i podejściu do wychowania. Na samym początku miałem trochę wyprany mózg przez ciągłe czytanie internetu. Wtedy wszędzie było o metodach pozytywnych, które mocno do mnie trafiały, a więc maniacko się ich wiele materiałów źle interpretuje metody pozytywne jako (w skrócie) ”bezstresowe wychowanie”, więc nasza psina była mega rozpieszczona. Jak ognia bałem się bardziej stanowczego podejścia, ponieważ obawiałem się wkroczenia na mroczną ścieżkę metod ”tradycyjnych”, czyli samców alfa, kolczatek i tego typu rzecz jest taka, że to przechodzi. Po pewnym czasie człowiek przestaje być fanatykiem i zaczyna myśleć bardziej logicznie oraz rozsądnie. Miło mi potwierdzić, że już ze mną jest ok :DŻycie z psem – nasze psyPsy są najważniejsze w psim blogu. Muszę przyznać, że nigdy nie myślałem, że moje życie z psami będzie wyglądało tak jak była naszym pierwszym wspólnym psem. Po ślubie kupiliśmy mieszkanie, więc postanowiliśmy, że możemy sobie na psiaka pozwolić. Oboje uwielbialiśmy owczarki niemieckie, więc decyzja była dość prosta. Wszystko było ustalone jeszcze przed przeprowadzką, ale przed nami był jeszcze remont. Udało nam się zdążyć akurat na przywitanie – ty mały potworze!Legion skopała nam ostro dupy niestety i absolutnie nie byliśmy na to przygotowani. Szczeniak bardzo potrzebował uwagi, a jak jej nie dostawał to strasznie niszczył i gryzł. Spacery były niekomfortowe, bo Legion przegryzała każdą smycz. W domu nie chciała się niczym bawić, bo ciągnięcie za rękawy i spodnie było Legion popełniliśmy chyba każdy możliwy błąd, bo daliśmy się trochę sterroryzować. Oczywiście była słodkim szczeniaczkiem, ale bardzo wymagającym. Czytałem wtedy sporo blogów i grup dyskusyjnych, gdzie doradzano psie przedszkola i generalnie jakieś więc chodzić na różne psie spotkania i wtedy było super (to był nasz główny błąd, ale wtedy jeszcze tego nie widzieliśmy). Legion bawiła się z innymi psiakami to wtedy w domu była grzeczniejsza i spokojniejsza. Chodziliśmy więc wszędzie – na psie spotkania, psie wybiegi, psie przedszkola. Gdziekolwiek było można znaleźć to wszystko spowodowało, że pies się trochę od nas odizolował. Na spacerach Legion szukała innych psów – potrafiła nawet uciec od nas, bo zobaczyła gdzieś w oddali jakiegoś spacerowicza z psiskiem. Na psich spotkaniach czas spędzała głównie z psami. Staliśmy się dla niej podajnikami na karmę i wyprowadzaczami ”do psów”.Jednak tłumaczyliśmy sobie, że jest ok. W końcu pies z psami się dogaduje, więc jak Legion jest zadowolona to my też. Niestety jej miłość do psów przerodziła się w agresję smyczową, czyli jak szliśmy na smyczy i był jakiś pies to ona zaczęła się na tej smyczy rzucać i robić wszystko, żeby do tego psa pójść. Dodatkowo oczywiście mieliśmy ogromne problemy z komfortowym spacerem, bo Legion ciągnęła na smyczy – jak najszybciej chciała dojść do parku, gdzie mogły być jakieś po latach pracy, zmianie podejścia i przeprowadzce udało się naprawić relacje z Legion. Teraz to fantastyczny pies, który o wiele bardziej woli spędzać czas z nami niż bawić się z innymi psami. Pies bardzo ciepły, kochający i po prostu bardzo dobry. Ona zawsze taka była, ale przez nasze podejście nie potrafiła tego jest o wiele spokojniejsza, chociaż nadal czasami ma gorsze dni. Z agresją smyczową też nie do końca sobie poradziliśmy, ale jest na pewno – mała, biała bambaryła!24 listopada 2016 przybył do nas Levi, czyli mały samoyed. Decyzja o kolejnym psie była bardzo spontaniczna i tak naprawdę teraz już nie pamiętam jaki był powód. Z Legion było wtedy już sporo lepiej i po prostu myśleliśmy, że to odpowiednia ukrywam, że liczyliśmy, że szczeniak w pewien sposób naprawi kilka naszych problemów. Mieliśmy nadzieję, że nowy pies pomoże nam jeszcze bardziej zbliżyć się z Legion, ale z drugiej strony też chcieliśmy, aby Legion pomogła nam go wychować tak, abyśmy nie popełnili znowu takich samych samoyed? Też trudno wyjaśnić. Nie chcieliśmy się zamykać na jedną rasę, więc myśleliśmy nad całkowicie odmiennym od Legion psem. Czytaliśmy, sprawdzaliśmy i padło na samoyeda :)Finalnie Levi wyszedł nam na dobre, ale od razu ostrzegam – nie róbcie tego, co my, bo nie każdemu musi się udać :) Na początku Legion było bardzo trudno zaakceptować nowego domownika i dla szczeniaka była dość szorstka. Nie pozwalała mu biegać po mieszkaniu, zabraniała zabawy i generalnie kilka dni mocno go ustawiała. Staraliśmy się nie ingerować w ich relację i wkraczaliśmy tylko jak Legion jednak było fantastycznie. Levi w mieszkaniu był bardzo spokojny – nie przeszkadzał nam, mało niszczył, nie podgryzał nas i tak dalej. Oczywiście zdarzało się, że wygryzł dziurę w podłodze czy coś takiego, ale na pewno mogło być gorzej. Legion otworzyła się na szczeniaka i pozwalała mu się z nią bawić, a często nawet sama przynosiła mu naprawdę było świetnie. Levi był grzecznym szczeniaczkiem, a Legion dzięki niemu nauczyła się trochę delikatności. Nauczyła się dzielić i wyszła z takiej mentalności ”rozpieszczonego jedynaka”. Jednocześnie robiliśmy wszystko, żeby nadal była naszym ukochanym psem, więc nasza relacja była lepsza niż sam w sobie jest genialnym psiakiem. Staraliśmy się unikać błędów, które były przy Legion. Nie robiliśmy dziwnych metod, a po prostu od początku budowaliśmy zaufanie. Szczeniak pięknie chodził na smyczy, był bardzo grzeczny, chętnie się uczył, skupiał na przewodniku i tak jak człowiek się nie spina i nie sugeruje aż tak radami z internetu to jest łatwiej. Nie ma też takiej presji, gdzie cały czas szuka się błędów. Po prostu żyje się z psem i jest – biedny staruszek!Sara to ciężki temat, ale spróbuję. Generalnie historia w skrócie wygląda tak, że szukaliśmy domu. W jednej z oglądanych nieruchomości, w małym kojcu był zamknięty psiak – Sara. Finalnie zdecydowaliśmy się na ten dom, a że właściciel chciał psisko oddać do schroniska to postanowiliśmy, że zostanie z początku była mega spina, bo sprzedający za bardzo nam psa pokazać nie chciał i przed zakupem tylko raz mogliśmy w ogóle Sarę dotknąć. Także był stres, bo nigdy nie wiadomo jak taki kojcowy psiak się zachowa. Może dziki, może się jednak, że Sara to najcudowniejsza psina na świecie. Bardzo łagodna i wesoła. Psiaki zaakceptowały się praktycznie od razu i nie było żadnych problemów. Sara miała zrobione wszystkie badania i wydawało się, że jest okazem zdrowia. Fantastycznie jak na starego (14 lat!) o Sarze można poczytać tutaj:Witaj SaraProblemy ze starym psemByło wszystko zaplanowane – skończymy remont i zaczynamy zabawę. Planowaliśmy spacery, aktywności węchowe i masę rozrywek. Wszystko, żeby wynagrodzić jej te lata w kojcu. Nawet czytaliśmy o zaawansowanych możliwościach leczenia psa (Sara miała problem z łapami – choroba zwyrodnieniowa) i zaczęliśmy myśleć o komórkach macierzystych i tego typu choroba zaatakowała nagle i nie odpuszczała. Pies z dnia na dzień czuł się gorzej – nie mogła chodzić, nie chciała jeść ani pić. Próbowaliśmy wielu rzeczy – antybiotyki, sterydy. Pomagało tylko na chwilę. Nowotwór rozwinął się w takim tempie i rozprzestrzenił się tak bardzo, że lekarze nie dawali szans na leczenie. Po bardzo trudnych dyskusjach finalnie postanowiliśmy, że uśpienie Sary będzie najlepszym rozwiązaniem. Nie mogliśmy już patrzeć jak się męczy – moim zdaniem i tak czekaliśmy trochę za długo, ale przynajmniej jeszcze spędziliśmy trochę czasu naprawdę nigdy nie myślałem, że można się tak przywiązać do psa w takim krótkim czasie. Sara była z nami około 3 miesiące. Bardzo krótko, ale nadal o niej myślę praktycznie codziennie. Była fantastycznym psem i mogę tylko życzyć sobie i Wam, żebyśmy trafili na takiego zawsze będę żałował, że nie trafiliśmy na ten dom wcześniej, ponieważ wtedy moglibyśmy spędzić z nią więcej – nieoczekiwany adopciakLempo to nasz najnowszy psiak. Absolutnie się go nie spodziewaliśmy i nie planowaliśmy kolejnego psa. Lempo jest świetnym samoyedem. Nie będę się tutaj rozpisywał na jego temat, ponieważ cała historia dostępna jest tutaj: Witaj LempoNa pewno pojawią się kolejne wpisy o nim – jak się rozwija, jak mu idzie i tak dalej. Teraz mogę napisać, że szczeniak czuje się bardzo dobrze. Już się zaaklimatyzował, a nasze psiaki się do niego przyzwyczaiły. Jest super :)Życie z psem – nie tylko psyMogę szczerze powiedzieć, że psy zmieniły nasze życie. Jestem pewien, że bez psów nasz tryb życia byłby bardzo klasyczny – praca na etacie, wieczorami jakiś telewizorek, a weekendami kiedy jednak mamy Legion to postanowiliśmy dostosować swoje życie pod nią. Dość szybko zrezygnowałem z pracy na rzecz otwarcia własnej firmy, którą prowadzę z domu. Kasia już pracowała zdalnie, więc od tego momentu oboje byliśmy na były takie sobie, bo ze mnie biznesmen żaden – także trzeba było się dużo nauczyć, przede wszystkim kwestii prowadzenia firmy, pozyskiwania zleceń i tak dalej. Jednak nie ukrywam, że mi się ta zmiana bardzo podobała. Moja poprzednia branża była dość sztywna i niekoniecznie czułem, że to było moje z psem i maty węchoweSporo zmieniło się u nas również w 2017 roku. Od długiego czasu byliśmy zafascynowani ”snufflemat”, czyli zabawką/produktem do pracy węchowej z psem. Produkt ten bardzo nam pomógł z Legion, ponieważ dynamiczne zabawy za bardzo ją pobudzały, a to uniemożliwiało nam pracę. Po sesji węchowej była spokojniejsza, więc była szansa na złapanie z nią początku nawet do głowy nam nie wpadło, żeby oprzeć na tym własną markę. Dopiero po jakimś czasie zorientowaliśmy się, że w naszym kraju jest to produkt praktycznie niedostępny. Jednocześnie coraz więcej osób do nas pisało, że ma podobny problem z psem do mieliśmy żadnego doświadczenia w otwieraniu i prowadzeniu własnej marki, ale w końcu się zdecydowaliśmy. 2 marca 2017 otworzyliśmy własny sklep z matami węchowymi, który nieprzerwanie działa pod adresem: o matach węchowych można znaleźć tutaj:Mata węchowa – wszystko co musisz wiedziećMaty węchowe i frisbee – zabawki, które zmieniły nasze życiePrzygoda z naszą własną marką jest niesamowita. Nigdy się nie spodziewaliśmy, że odzew psiej społeczności będzie tak pozytywny. Codziennie dostajemy fantastyczne zdjęcia psiaków (ale nie tylko – również kociaki się bawią!), które korzystają z naszych mat. Motywacja jest ogromna, ale również ogromna moim prywatnym hobby jest praca w skórze. Uwielbiam ten materiał i uwielbiam z nim pracować. Dawno temu nauczyłem się prawdziwych, tradycyjnych technik rzemieślniczych, które do dzisiaj staram się udanym starcie mat węchowych pomyślałem, że warto spróbować czegoś innego. 6 stycznia 2018 powstała marka Pawesome, nad którą pracowaliśmy bardzo długo. O ile maty węchowe opierały się na jednym produkcie, to w Pawesome miało być ich już kilka. Pomysł był taki, aby stworzyć prawdziwe rękodzieło, gdzie każdy produkt wykonywany jest własnoręcznie. Pojawiły się ręcznie zaplatane smycze linowe, obroże i smycze skórzane, ale również koszulki z tradycyjnie wykonanym będę ukrywał, że było ciężej, bo dopracowanie kilku całkowicie innych produktów jest skomplikowane. Sama logistyka – zamawianie półproduktów i organizacja pracy to spory problem dla jednej osoby. Obecnie marka jest w trakcie zmian i mam nadzieję, że Pawesome się spodoba. Chciałbym uprościć ofertę i skupić się przede wszystkim na skórze, czyli na tym, na czym znam się już wcześniej napisałem – biznesmen ze mnie żaden, więc wszystko co robię, to robię tak jak myślę, źe będzie dobrze. Nie ma skomplikowanych planów, statystyk i analizowania. Jeśli się uda to super, a jak nie to trudno :) Niemniej ze swojej strony robię wszystko, żeby się udało, a nie była to tylko kwestia chodzi o nasze marki to obecnie jeszcze nie mogę zrezygnować z mojej oryginalnej działalności, ale może w końcu się uda? Dla mnie byłoby idealnie, żeby móc poświęcić cały swój czas na psią branżę i pisanie bloga. Psiaki jednak jedzą dużo, więc trzeba zarabiać :DŻycie z psem – mega satysfakcjaJa najchętniej w ogóle bym nic nie robił i tylko pisał tego bloga. Mam niesamowitą satysfakcję z tego, co robię. Mam sporo pomysłów na ciekawe wpisy i ambicje, żeby postarać się coś zmienić w psim świecie. Niestety czas nie zawsze pozwala na to, żeby wszystko jak ludzie do mnie piszą – dzielą się swoimi przemyśleniami, problemami i historiami. Najbardziej lubię oczywiście jak ktoś napisze, że znalazł pomoc na blogu – wtedy to już w ogóle jest mega. Jednak nawet proste rozmowy mnie czas temu dostałem maila z pytaniem o wybór psa, jeśli większość dnia spędza się w pracy. Jędrzej pracował 10 h, ale marzył o własnym psie. Odpisałem oczywiście, że osobiście szczeniaka odradzam, bo to jednak problem, a wiele osób sobie nie radzi. Wiadomo – po pracy chce się odpocząć, a tu energiczny szczeniak przeszkadza. Zaproponowałem alternatywnie jakiegoś starszego psiaka ze schroniska, bo z takim już ułożonym często jest jednak ma w nosie rady jakiegoś losowego kolesia z internetu i na szczeniaka się zdecydował. Napisał do mnie kilka dni temu, że ma pięknego malucha i jest szczęśliwy. Naprawdę dla mnie nie ma nic lepszego – najważniejsze to wiedzieć samemu, czego się chce. Jeżeli ktoś ma zapał i silną wolę, żeby po podjęciu decyzji trzymać się tego – pracuję w domu, więc na pewno mam łatwiej z psami. Także ode mnie ogromny szacunek, jeśli ktoś po ciężkim w dniu pracy ma siłę jeszcze wychowywać psiaka. Jędrzej radzi sobie super i widać, że psiak to dla niego ogromne szczęście. Tak trzymać :) Pozdrowienia dla Jędrzeja i Nuty!Życie z psem – przyszłośćPrzede wszystkim chciałbym znaleźć więcej czasu na bloga – mam kilka pomysłów na niesamowite wpisy i bardzo bym chciał je zrealizować. Mam ogromną nadzieję, że uda się dotrzeć z naszymi markami do jeszcze większej ilości osób, a wtedy w końcu będę mógł zrzucić kajdany szarego programisty i żyć już tylko i wyłącznie psami. Nie wiem czy się uda, ale na pewno będę ciężko pracował, żeby ten plan chodzi o samego bloga to mam ambicję, żeby docierać do jeszcze większej ilości psiarzy. W listopadzie udało nam się uzyskać najlepszy w naszej historii wynik, czyli ponad 47 000 unikalnych użytkowników. Do końca roku 2019 chciałbym osiągnąć do 100 000 użytkowników miesięcznie. Plan mocny, ale powinno się udać!Jak chcę to zrobić? Przede wszystkim chcę postarać się publikować wpisy regularnie. W tym roku nie zawsze się udawało – było szukanie domu, potem przeprowadzka i remont – nie zawsze był czas. W 2019 nic już takiego nie planujemy (Oby! Przydałoby się w końcu trochę stabilizacji, a nie ciągle zmiany), więc wpisy będą pojawiały się kładę nacisk na merytorykę i postaram się w 2019 tego trzymać jeszcze bardziej. Będzie o budowaniu zaufania z psem, diecie barf, dietetyce w ogóle, nowotworach i tego typu sprawach. Będzie poważnie i dokładnie, żeby walczyć ze szkodliwymi mitami. Suka musi chociaż raz mieć młode? Jedzenie mięsa powoduje agresję u psów? Bitch please!Na ten moment to tyle. Pozostaje mi życzyć nam i Wam wszystkiego dobrego w nadchodzącym roku. Oby wszystkie nasze plany i marzenia się zrealizowały :)
robię to z psem